DSC_7406

SOKOLIM OKIEM PO MECZU: ZABRAKŁO SPÓJNOŚCI

Był pościg, była walka do samego końca, ale niestety nie ma drugiego zwycięstwa na koncie Domelo Sokoła Łańcut w tym sezonie. PGE Spójnia Stargard od samego początku narzuciła swoje tempo i do ostatniej syreny wiodła prym na parkiecie, wygrywając 73:86. Mimo wielkiej chęci powrotu do wyniku, w kluczowych momentach zabrakło skuteczności i trafionych decyzji. Tyler Cheese po raz kolejny był najlepszym zawodnikiem na parkiecie, zdobywając aż 26 punktów. Szansa na rehabilitację oraz poprawę błędów już w czwartek w Łańcucie.

Ostatnie zwycięstwo dawało nadzieję

Sokół w ostatniej kolejce odniósł swoje pierwsze zwycięstwo w tym sezonie, pokonując na własnej hali Czarnych Słupsk, o czym pisaliśmy w tym artykule. Przełamana seria pięciu porażek z rzędu sprawiała, że kibice z wielką chęcią zakupili bilety, wyczerpując pulę na długo przed startem tego spotkania. Sokoły miały jasny cel, pójść za ciosem i cały tydzień był przystosowany na przygotowanie pod wymagającego rywala. Taktyka, forma rzutowa, wspólne oglądanie Spójni w europejskich pucharach, to wszystko miało zapewnić sukces. Warto jednak zaznaczyć, że drużyna ze Stargardu, która wygrała w ostatniej kolejce w lidze z Treflem Sopot, chciała za wszelką cenę podtrzymać passę. Gra oparta na fizyczności oraz talencie obwodowych była postrachem na początku sezonu, o czym świadczą trzy wygrane na starcie. Wszystko zależało od tego, jaki opór postawimy w starciu fizycznym i pod koszem.

Początek na wagę złota, ale dla Spójni

Kibice od pierwszej syreny rozpoczęli swój znakomity doping, lecz początek tego spotkania to był popis umiejętności zawodników Spójni. Naszej drużynie od samego startu dawał się we znaki Stephen Brown Jr, ponieważ już po niespełna 4 minutach miał na swoim koncie 6 punktów. Po naszej stronie trafianie rozpoczęli Berzins oraz Szczypiński, ale na tym się zatrzymało. Ze stanu 4:6, dość szybko zrobiło się 4:18, co było znaczącą zaliczką dla losów całego spotkania. Trójka najskuteczniejszych zawodników Spójni w tym sezonie wzięła sprawy w swoje ręce, zarówno Daniels, Brown Jr, jak i Langović, byli niemalże bezbłędni w pierwszych fragmentach starcia. Sokół próbował podnieść się po tej serii punktowej, lecz rywale byli dziś świetnie przygotowani fizycznie i pierwsza kwarta zakończyła się wynikiem 12:25. Ospałe wejście w mecz sporo nas kosztowało, zawodnicy Marka Łukomskiego mimo chęci i zaangażowania musieli raz po raz korygować ustawienia w obronie. Kolejne 10 minut dobrze rozpoczął wchodzący z ławki Tyler Cheese, dwukrotnie wjeżdżając pod obręcz. Jednak z każdą serią punktową gospodarzy, gdy widać było poprawę, o przerwę prosił trener rywali Sebastian Machowski, przez co umiejętnie wybijał Domelo Sokół Łańcut z rytmu. Dzięki tak szybkim reakcjom goście byli również w stanie momentalnie odpowiadać punktami, co skutkowało powiększeniem przewagi. Na przerwę po pierwszej połowie podopieczni Marka Łukomskiego schodzili ze stratą aż 15 punktów. To dało nam jasny sygnał, że ten mecz będzie stał pod znakiem walki i pogoni za wynikiem.

Chwilowy zryw, ale to było za mało

Wydaje się, że Marek Łukomski bardzo dobrze wykorzystał przerwę i mocno zmotywował swoich podopiecznych, a w szczególności Kacpra Młynarskiego. Przez pierwsze trzy minuty zdołał dwukrotnie trafić zza łuku, a do tego wywalczył akcję „and-one”, niestety nie wykorzystał rzutu wolnego. Swoją postawą i zaangażowaniem dał jasny sygnał zarówno swojej drużynie, jak i kibicom, że to jeszcze nie koniec. Mimo iż Sokół poprawił w tej kwarcie skuteczność, było to niestety za mało na gości. Spójnia raz po raz odpowiadała na każdy cios, szczególnie w rzutach za trzy punkty. W tym elemencie Kowalczyk oraz Simons pokazywali klasę, skutecznie stopując zapędy Sokoła. Cały czas aktywny był również ich lider Devon Daniels, który na koniec uzbierał 18 punktów. Po przerwie widać było różnicę w grze oraz w zaangażowaniu Sokoła, lecz zaliczka z pierwszych minut stawiała Spójnię w uprzywilejowanej sytuacji, a gra punkt za punkt była im na rękę. Z wynikiem 55:67 rozpoczęliśmy ostatnią kwartę tego spotkania i znów oglądaliśmy wymianę cios za cios. Cały czas utrzymywała się różnica 11 oczek, czego Sokół nie był w stanie przełamać. Na 4 minuty do końca Simons po raz kolejny trafił zza łuku, co już definitywnie podłamało gospodarzy oraz kibiców. 14 punktów przewagi i bardzo mało czasu na odrabianie strat. Pod koniec głównym motorem napędowym starał się być jeszcze Cheese, który dziś świetnie wchodził pod kosz rywala i raz po raz kończył to efektownymi lay-upami. Niestety jeden wojownik nie pokona całej armii rywala. Do samego końca PGE Spójnia Stargard utrzymała to, co wypracowała sobie w pierwszej kwarcie.

Czego zabrakło?

Piętą achillesową w tym spotkaniu była celność w kluczowych momentach, ponieważ Sokół zakończył to spotkanie ze skutecznością 42.6% z gry. Ciężko stwierdzić, co tak naprawdę było przyczyną takiego obrotu spraw, lecz kolokwialnie rzecz ujmując, nie „siedziało”. Dla porównania rywale trafiali już na poziomie 52.4%, co widoczne było przez większość czasu na parkiecie. Tylko 5 na 20 trafionych rzutów za trzy, to podkreślenie istniejącego problemu Sokoła w rzutach zza łuku. Nadal musimy nad tym pracować, ale wierzymy zapewnieniom Marka Łukomskiego, że treningi idą w dobrym kierunku. Być może nowe, twarde niczym stalowe pręty kosze w hali MOSiR, nie sprzyjają w ofensywnej koszykówce z dużą ilością trójek. W dodatku dziś w ekipie Marka Łukomskiego zabrakło elementu, który był ich zdecydowanym atutem, mianowicie dzielenie się piłką. 12 asyst w całym spotkaniu to znaczny spadek w porównaniu do średniej z ostatnich kolejek, Spójnia zdołała rozdać aż 22 ostatnie podania. Na plus zaliczymy kolejny świetny występ Tylera Cheese’a, który rzucił 26 punktów, trafiając 9 na 17 oddanych rzutów. 13 oczek dołożył Kacper Młynarski, lecz zdecydowanie najbardziej brakowało dziś Correya Sandersa (10 punktów). Po ostatnim starciu wszyscy liczyli na naszego rozgrywającego, dziś to nie był jego mecz.

Nie udało się pójść za ciosem – nie spuszczamy głów!

Spójnia konsekwentnie realizowała swoją taktykę od początku do końca tego spotkania, dominując fizycznością pod koszem. Mimo iż kilka razy zbliżyliśmy się na 7 oczek, to nie trwało to zbyt długo. Kibice mieli nadzieję, że po wygranej z Czarnymi Słupsk koszykarze z Podkarpacia pójdą za ciosem, niestety była to szósta porażka w tym sezonie Orlen Basket Ligi. Pamiętamy ostatni sezon, kiedy po słabszym starcie, Sokół był w stanie rozpocząć serię zwycięstw. Teraz miejmy nadzieję, historia napisze podobny scenariusz, a drużyna Łukomskiego wspomoże to poprawą dyspozycji na parkiecie. Na naszej ligowej drodze kolejnym ciężkim wyzwaniem będzie zespół Arged BM Stal Ostrów Wielkopolski. To spotkanie już w czwartek o godzinie 19:00 i warto podkreślić, że znów odbędzie się na Hali MOSiR w Łańcucie. Ponownie rywal z czterema zwycięstwami na koncie przyjeżdża na Podkarpacie w roli faworyta, lecz Sokół pokazał już, że razem z szóstym zawodnikiem, kibicami, przeciwstawi się każdej sile w tej lidze.

Okiem trenera:

Gratuluje obu zespołom tego spotkania. Jestem zadowolony, jak dziś graliśmy, to było zwycięstwo, w którym od początku do końca kontrolowaliśmy ten mecz. Jednak początkiem trzeciej kwarty trochę straciliśmy skupienie, ale graliśmy bardzo skutecznie w ataku. Nie jest łatwo wygrywać tutaj, ponieważ to bardzo dobry zespół, bardzo dobry trener, więc bardzo cieszy mnie to zwycięstwo – powiedział po konferencji trener Spójni, Sebastian Machowski

Zaczęliśmy dość wolno oraz ospale, przez co goniliśmy rywali ze Stargardu. Samo gonienie wyniku kosztowało nas bardzo dużo sił. Ciężko było odrobić stratę, szczególnie walcząc pod koszem, a zza łuku trafiliśmy jedynie 5 z 20 oddanych trójek. Dużo rzucaliśmy w tym tygodniu, wydawało się, że jest poprawa, lecz nie było tego widać na parkiecie. Zwracaliśmy uwagę przed meczem, że Spójnia w wygranych meczach dominowała przeciwników fizycznie. W tym spotkaniu był też taki moment, strata, która nieco nas podłamała – kiedy odrabiasz i gonisz wynik, takie coś źle wpływa na drużynę. Musimy sporo jeszcze poprawić – podsumował Marek Łukomski

Domelo Sokół Łańcut: Cheese 26, Młynarski 13, Sanders 10, Berzins 8, Kemp 6, Nowakowski 5, Struski 3, Szczypiński 2

PGE Spójnia Stargard: Brown Jr. 23, Daniels 18, Gordon 18, Simons 11, Gruszecki 4, Langović 4, Brenk 3, Kowalczyk 3, Łapeta 2

Leave A Comment

Save my name, email, and website in this browser for the next time I comment.