dfsdbn

SOKOLIM OKIEM PO MECZU: NIEKOŃCZĄCE SIĘ PASMO NIESZCZĘŚĆ, PIERNIKI ZA TWARDE

Niestety za nami kolejne wyjazdowe starcie, które nie zakończyło się powodzeniem, jednak w tym przypadku sytuacja była dość ekstremalna. Na chwilę przed starciem z Twardymi Piernikami Toruń licencję zawodniczą zawieszono Coreyowi Sandersowi. W dodatku w trakcie spotkania urazów doznali Tyler Cheese oraz Mateusz Szczypiński, przez co możliwość rywalizacji była bardzo ograniczona. W pewnym momencie Marek Łukomski miał dostępnych jedynie 6 zawodników. To wszystko w końcowym rozrachunku pozwoliło odnieść zwycięstwo gospodarzom 81:69.

Co wydarzyło się przed spotkaniem?

Nasza drużyna miała dziś doskonałą okazję do tego, aby powalczyć o swoje trzecie zwycięstwo w tym sezonie, którego przecież tak bardzo potrzebowaliśmy. Sytuacja w tabeli pokazywała, że w Toruniu jak najbardziej możemy powalczyć o zwycięstwo. Jednak tuż przed spotkaniem jak z nieba spadła informacja, że zawieszono kartę zawodniczą jednemu z naszych najważniejszych zawodników, a więc Coreyowi Sandersowi. Tuż przed spotkaniem pojawił się klubowy komunikat, który wyjaśnił sytuację.

Informujemy, że w związku z zawieszeniem licencji zawodniczej przez Polską Ligę Koszykówki, klub Muszynianka Domelo Sokół Łańcut podjął decyzję o rozwiązaniu kontraktu z Coreyem Sandersem. Jako klub, niezmiennie przywiązujemy wielką wagę do uczciwości sportowej i zdrowia naszych zawodników. Używanie substancji zakazanych jest sprzeczne z naszymi wartościami i zasadami, na których opieramy działalność naszego zespołu – czytamy w publikacji.

To był przecież daleki wyjazd do drużyny, która przed tym spotkaniem legitymowała się bilansem trzech zwycięstw oraz sześciu porażek. W dodatku na ich niekorzyść działały cztery porażki z rzędu. Natomiast przed tym spotkaniem pewne było jedno, że dziś któraś z serii się zakończy. Toruń w końcu odniesie zwycięstwo lub Sokół przełamie niemoc na wyjazdach. A jak się to wszystko potoczyło?

Dobre wejście w mecz, ale ta druga kwarta

Na pewno po  raz kolejny obserwowaliśmy bardzo dobre wejście w spotkanie, tak jak mówił Marek Łukomski, to element, nad którym mocno pracowali na treningach. Pierwsze minuty stały pod znakiem skuteczności podkoszowych, ponieważ przede wszystkim Adam Kemp spisywał się bardzo solidnie. Swoje szanse, które raz za razem kreował Marcin Nowakowski wykorzystywał również Biram Faye. Niestety po raz kolejny zawodziła skuteczność zza łuku, co stanowi dość duży problem dla ekipy z Łańcuta od początku tego sezonu. Dobra gra w pomalowanym oraz naprawdę twarda postawa w obronie pozwoliła prowadzić do przerwy podopiecznym Łukomskiego 21:17. Jednak druga kwarta, to odmiana obrazu na parkiecie oraz dominacja po stronie Torunia, o ile początek był całkiem solidny, to w pewnym momencie coś się zacięło. Twarde Pierniki przegrywały 22:30, lecz były w stanie zanotować serię punktową, dokładnie aż 15 z rzędu, bez żadnej straty. Przez taki obrót spraw, wynik odmienił się diametralnie. Na przerwę nasi zawodnicy schodzili już ze stratą aż 11 oczek. Ostatni mecz przeciwko Legii też dobrze wprowadziliśmy się do gry, prowadząc w pierwszej kwarcie. Wówczas momentem przełomowym był początek trzeciej kwarty, który bez wątpienia wpłynął na wynik końcowy. W przypadku tego spotkania, druga odsłona miała największy impakt na grę. W dodatku w jej trakcie lekkiego urazu doznał Tyler Cheese. Niestety poza czołowym zmiennikiem naszej ligi, gry nie był w stanie kontynuować Mateusz Szczypiński, Sokół był w bardzo trudnym położeniu.  

Walka do końca, lecz brakło sił

Pierwsza połowa kończyła się w niezbyt dobrym stylu w wykonaniu Sokoła, niestety po przerwie nie wyglądało to dużo lepiej. Nasi rywale, a więc Twarde Pierniki Toruń, wyraźnie poczuły krew, dzięki czemu kontynuowały swój bardzo efektowny run. Sytuacja Sokoła była bez zmian, w dodatku dalej mieliśmy niemoc w kreowaniu akcji po drugiej stronie parkietu. Ponad 30 minut w grze był dziś walczący Marcin Nowakowski, który nie miał praktycznie żadnej możliwości zmiany i rotacji. W przeciągu pierwszych pięciu minut po przerwie, z 11 zrobiło się aż 19 punktów różnicy. Taka niemoc była widoczna wyraźnie, lecz nie można się temu dziwić, gdy na moment przed spotkaniem tracisz najważniejszego playmakera. Wiatr w żagle po przeciwnej stronie najbardziej poczuł Arik Smith, który jeszcze przed końcem tej części gry miał na koncie 17 oczek (zakończył z 22). Sokół postarał się nieco zmniejszyć stratę, ponieważ po 30 minutach gry mieliśmy 63:49 dla gospodarzy. Znak do ataku na pewno dała forma Młynarskiego z początku czwartej kwarty, kiedy był bardzo skuteczny, a końcowo rzucił 14 oczek. Jednak po takim zrywie po raz kolejny na posterunku obecny był lider Torunia Arik Smith. Na pięć minut do końca meczu oglądaliśmy prowadzenie gospodarzy 14 punktami, co było bardzo ciężkie do odrobienia. Nieskuteczność zza łuku znów była pewnego rodzaju zmorą, która uniemożliwiła nam powrót do wyniku. Mimo iż w końcowych minutach przewaga jeszcze bardziej się zmniejszyła, to i tak nie było szans na odrobienie strat. Ważnym jest, by zaznaczyć, że w końcowym rozrachunku Sokół dziś grał jedynie sześcioosobową rotacją. Ostatecznie na parkiecie najlepiej pokazywał się Biram Faye, który zanotował double-double (18 punktów oraz 11 zbiórek). Po dobrym początku podwójną zdobycz zaliczył również Adam Kemp (11 punktów oraz 10 zbiórek).

Ciężki okres przed nami, nie możemy opuszczać głów!

Dochodzimy do momentu, kiedy na koncie Sokoła jest osiem porażek i tylko dwa zwycięstwa. To wiąże się oczywiście z pozycją w tabeli, lecz nie to jest w tym momencie największym dla nas zmartwieniem. Przed meczem z drużyną pożegnał się Sanders, tak jak mogliście przeczytać w komunikacie. To nie koniec nieszczęścia, ponieważ w trakcie spotkania urazów doznali Szczypiński oraz Tyler Cheese. Nie możemy odmówić walki do samego końca, jednak w szóstkę, nie ma możliwości na równorzędną rywalizację, a co dopiero na zwycięstwo. Teraz klub czekają ciężkie dni, ponieważ do zespołu musi dołączyć nowy rozgrywający. Nie było powodów, aby szukać kogokolwiek na miejsce Coreya, więc sztab trenerski będzie miał sporo pracy do wykonania, by znaleźć zastępstwo. Fani na pewno drżą o zdrowie dwóch kontuzjowanych graczy z tego meczu. Po wstępnych badaniach u Mateusza stwierdzono przeciążanie mięśni przywodzicieli uda, natomiast w przypadku Tyler, spazm mięśniowy w obrębie mięśni grzbietu. W ostatnim sezonie bilans na początku też wynosił 2:8, więc liczymy, że również jak ostatnio, druga połowa będzie dużo bardziej udana. Najbliższy sprawdzian postępów będzie już za tydzień, kiedy to w sobotnim starciu podejmą Trefl na jeszcze cięższym terenie w Sopocie.

Okiem trenera:

Ciężki gatunkowo mecz dla obydwu zespołów, mecz tak naprawdę za cztery punkty. Niestety dla nas najważniejsze rzeczy przydarzyły się przed meczem i w czasie jego trwania. Przed wypadł nam główny rozgrywający, a w trakcie kolejnych dwóch zawodników, którzy de facto mogliby odciążyć Marcina Nowakowskiego, który robił, co mógł. Tyler odczuwał ból pleców, natomiast w przypadku Mateusz miał problem z pachwiną. Próbowaliśmy dotrzymać kroku, lecz widać było w pewnym momencie, jak Toruń odjeżdża, a my nie mieliśmy możliwości na zmiany. Staraliśmy się podgryzać do końca Twarde Pierniki, dlatego dla nich to też nie była aż tak łatwa przeprawa. Połowicznie wykonaliśmy plan, bo wygrywaliśmy w walce na tablicy, lecz nie zrealizowaliśmy planu szybkiego ataku. Nie ma co ukrywać, że wąski skład bardzo utrudniał realizację założeń. Nie możemy jednak się załamywać i wracamy do pracy – podsumował Marek Łukomski.

Sokół: Faye 18 (11 zb), Młynarski 14, Kemp 11 (10 zb), Nowakowski 11, Berzins 8 (14 zb), Struski 3, Cheese 2, Szczypiński 2

Twarde Pierniki: Smith 22, Cel 17, Filipović 17, Tomaszewski 11, Kunc 6, Diduszko 5, Diggs 2, Vucić 1

Leave A Comment

Save my name, email, and website in this browser for the next time I comment.