DSC_7044

SOKOLIM OKIEM PO MECZU: FALSTART I BEZ HAPPY ENDU

Muszynianka Domelo Sokół Łańcut nie był w stanie przeciwstawić się swojemu rywalowi z Lublina, przegrywając w domowym starciu 78:88. Gra w pełnym składzie nie trwała długo, ponieważ Tyler Cheese po raz kolejny opuścił parkiet z urazem.

Były nadzieje na walkę

Nie można ukryć, że kibice Sokoła są spragnieni zwycięstwa swojego zespołu, ponieważ ostatnia wygrana miała miejsce przed świętami w Gliwicach. Natomiast ostatni raz, kiedy to fani mogli na własnej hali świętować tryumf, miał miejsce początkiem listopada. Wówczas niespodziewanie pokonaliśmy rywala z Ostrowa. Przed tym spotkaniem dochodziły również głosy, że pierwszy raz od dłuższego czasu, Marek Łukomski będzie miał dostępnym cały roster. Klub opuścił Janis Berzins, przez co wykrystalizowała nam się piątka obcokrajowców, którzy będą stanowić teraz o sile zespołu. Ostatni mecz z Anwilem nie był idealny, lecz pokazywał spory potencjał, co zresztą można było odczuć w opiniach pomeczowych. Dlatego też przed tym meczem kibice liczyli na walkę, wyrównany pojedynek. Oczywiście Start Lublin to rywal, który do Łańcuta przyjechał w roli dużego faworyta, jednak nie takie mecze ta hala widziała. Piątkowy wieczór nie okazał się dla nas udany, błędy i straty sprawiły, że po połowie przewaga wynosiła już 19 punktów. Choć może zacznijmy po kolei.

Dobra energia na starcie

Pierwsza kwarta była znakiem, że dziś możemy stanąć na równi z naszym rywalem. Pierwsze punkty dla Sokoła zdobywali Adam Kemp oraz Tyler Cheese, a po niecałych trzech minutach i celnej trójce Filipa Struskiego, prowadziliśmy 7:6. Mimo iż potem to rywal zanotował 6 oczek z rzędu za sprawą Durhama i Karolaka, to potrafiliśmy szybko odpowiedzieć i wyrównać stan rywalizacji. Po zawodnikach widać było pozytywną energię i chęć pokazania się kibicom z jak najlepszej strony. Kolejne wymiany i akcje punkt za punkt doprowadziły do wyniku 16:20 po pierwszych 10 minutach. Zdecydowanie wynik, który dawał nadzieje na dobry rezultat końcowy.

Wydawało się, że w drugiej kwarcie również ta energia zostanie podtrzymana, szczególnie po tym, jak Tyler Cheese trafił za dwa punkty i zmniejszył różnicę na 18:20. Jednak następne niecałe trzy minut totalnie odmieniły losy tego spotkania. Kolejne nietrafione rzuty oraz straty w wyprowadzaniu piłki sprawiły, że Start Lublin zaliczył serię 12 punktów z rzędu. Nagle na tablicy widniał wynik 18:32, a kibice byli trochę zszokowani, że tak szybko goście zbudowali sobie przewagę. Najgorszym wydarzeniem tej części gry było zdecydowanie zejście Tylera Cheese’a, który dosłownie padł na parkiet. Do samego końca tej części Lublin imponował skutecznością, wręcz przeciwnie do naszych zawodników. Przez 20 minut na parkiecie nasza skuteczność zza łuku wynosiła tylko 11%. Na przerwę strata do rywala wynosiła 19 punktów.

Druga połowa zaczęła się optymistycznie, jednak Start szybko zareagował

Po przerwie widać było chęci odmienienia rezultatu oraz że w szatni padło kilka mocnych słów. Kibice również to zauważyli po tym, jak Nwamu trafiając zza łuku, zmniejszył stratę na 13 oczek. Na pewno wielu wtedy pomyślało – rozpoczynamy powrót. Jednak tylko na myślach się skończyło, ponieważ Benson, czy Durham wiedzieli, jak odpowiedzieć. Należy też podkreślić formę Karolaka, który rzucił trzy trójki w przeciągu nieco ponad minuty, czym zwiększył przewagę do 22 punktów. Po Sokole widać było, że Start zdominował na parkiecie, a w dodatku padała kolejna trójka za trójką: Wade, Put, czy O’Reilly. Przewaga urosła wówczas do 29 punktów, dlatego myśli o powrocie, zamieniły się w myśli, czy to nie będzie najwyższa porażka w tym sezonie. W końcówce tej kwarty kolejny raz za trzy trafił Filip Struski, a akcję 2+1 wykończył Adam Kemp. Pół godziny gry było za nami, a wynik 48:72.

Na starcie ostatniej odsłony każdy sobie zdawał sprawę, że znamy już zwycięzcę tego pojedynku. Natomiast gracze Łukomskiego starali się zmniejszać stratę akcja po akcji. Zdobywanie punktów na swoje barki wziął Ike Nwamu, który kilka razy popisał się efektownym wsadem. Po serii spotkań bez trafionych rzutów swoją niemoc przełamał Kacper Młynarski, trafiając dwie trójki z rzędu. Sokół potrafił zaliczyć jeszcze mały run, który zmniejszył jedynie rozmiar porażki. Na koniec kilka oczek dołożyli Terrell Gomez, czy też Adam Kemp. Ostatecznie Start Lublin wygrał na naszej hali 78:88.

Słowem podsumowania

Kolejny raz na własnej hali nie byliśmy w stanie przeciwstawić się naszym rywalom. W tym spotkaniu zdecydowanie zabrakło skuteczności w rzutach, nie tylko zza łuku (22,2%), ale również całościowo z gry (38,9%). Należy również zwrócić uwagę na punkty rywala, które zdobywał po naszych stratach (Start 17, Sokół tylko 8). Niestety rzucało się również w oczy to, że często ataki były chaotyczne, jednak nie możemy się dziwić, gdy po raz kolejny początkiem meczu tracimy swojego najważniejszego gracza – Tylera Cheese’a. Biram Faye zagrał, lecz widać było, że uraz nie jest jeszcze zaleczony. Kolejny raz odzywają się kontuzje, które liczymy, nie będą miały aż tak dużego wpływu na następny mecz, bardzo istotny. Jedziemy bowiem do Zielonej Góry, by zmierzyć się z Zastalem. W pierwszym pojedynku u nas przegraliśmy po dogrywce, więc teraz każdy wyczekuje udanego rewanżu, tym bardziej bacząc na sytuacje w Zastalu. Natomiast najważniejszym będzie skupić się na poprawie własnych błędów, co będzie kluczem, do miejmy nadzieje zwycięstwa.  

Okiem trenera

Gratulacje dla trenera Gronka, my mieliśmy jedynie zryw na kilka minut do końca, kiedy zaczęliśmy grać koszykówkę, jaką chcieliśmy od początku, jednak to już było za późno. Przykro nam, że nie możemy obronić twierdzy Łańcut, nie jesteśmy w stanie zagrać kilku dobrych wyrównanych spotkań jedno po drugim. Nawet jak gramy z zespołami z wyższej półki, bez presji, nie udaje nam się powalczyć. Ciężko rywalizować, gdy mając pewną taktykę, rzucamy jedynie na poziomie 11% zza łuku w pierwszej połowie. Mamy wiele elementów do poprawy, pracujemy, żeby zawodnicy lepiej się rozumieli na parkiecie – powiedział na konferencji pomeczowej Marek Łukomski.

Leave A Comment

Save my name, email, and website in this browser for the next time I comment.