Mimo że gra naszego zespołu wyglądała lepiej, niż w Stargardzie, to w tym pojedynku Arged BM Stal Ostrów Wielkopolski wygrała 89:77. Na parkiet w bardzo dobrej dyspozycji powrócił długo wyczekiwany Tyler Cheese, który rzucił w tym spotkaniu 23 punkty. Następne wyzwanie już w niedzielę, gdy do Łańcuta przyjedzie Legia Warszawa.
Duża presja przed najbliższymi spotkaniami
Niestety do końca tego sezonu pozostało już tylko siedem meczów do rozegrania. Z każdym następnym będzie rosła presja w kontekście walki o utrzymanie na najwyższym szczeblu krajowych rozgrywek. W lutym drużyna miała przerwę od oficjalnych spotkań, lecz jak pokazał mecz ze Spójnią Stargard, nie było tak szybkich efektów, jak tego oczekiwano. Natomiast każdy miał świadomość, że pojedynki ze Stalą oraz Spójnia były w kategorii: możemy zaskoczyć. Mecz ze Spójnią totalnie nie wyszedł, tego można ukryć, ponieważ wynik mówił sam za siebie. W całej obecnej sytuacji coraz bardziej zaczyna brakować czasu. W drużynie po wielu zmianach powoli buduje się zgranie, ale czy zdoła się zbudować na te najważniejsze spotkania? Chociaż teraz każde następne, będzie tym najważniejszym. Do Ostrowa Sokół pojechał już z Tylerem Cheese’em w składzie. Wszyscy bardzo wyczekiwali jego powrotu i nie ma co się temu dziwić – to jeden z najlepszych strzelców w lidze. Sztab szkoleniowy podchodził do sprawy jednak bardzo rozsądnie, ponieważ nie można było sobie pozwolić na szybkie odnowienie urazu, nie w takim momencie. Przed tym spotkanie założenia były proste, walczyć o wygraną oraz pokazać się zdecydowanie lepiej niż w Stargardzie – jak poszło?
W końcu wyrównana pierwsza połowa
Pierwszą kwartę ostatni raz wygraliśmy z Dzikami Warszawa na własnej hali, choć początek tamtego spotkania był bardzo kiepski po obu stronach. Natomiast wcześniej takie zwycięstwo w pierwszych 10 minutach zanotowaliśmy z GTK Gliwice, przed świętami Bożego Narodzenia. Dlatego nie ma co ukrywać, że widmo słabego wejścia w spotkanie ciągnęło się za nami dość długo. W tym spotkaniu kibice w końcu mogli zobaczyć walczący Sokół od samego początku, zarówno w ataku, jak i w obronie. Trafiona trójka Struskiego na początek, ale również późniejsza forma Cheese’a sprawiły, że Sokół był w stanie prowadzić nawet 7:12. Stal jednak to doświadczona ekipa i wiedzieli, jak radzić sobie z naszą presją, po 10 minutach wynik 19:18 dla gospodarzy.
Po chwilowym odpoczynku druga kwarta nie rozpoczęła się dla nas zbyt udanie, ponieważ ofensywa Silinsa, czy Dursicia sprawiła, że po niespełna 3 minutach tej odsłony przegrywaliśmy 28:18. Stal kontynuowała swoją ofensywę, dzięki czemu trafiona trójka Brembly’ego powiększyła przewagę do nawet 11 punktów. Dopiero wtedy do gry wróciła nasza drużyna, a jasny sygnał dał Tyler Cheese, który mimo powrotu po kontuzji szybko przejął rolę lidera. Po drugiej stronie bardzo ciężki do zatrzymania był Laurynas Beliauskas. Na 26 sekund do końca pierwszej połowy po trafionej trójce Tylera na tablicy widniał wynik 40:37, lecz Brembly zdążył odpowiedzieć. 43:37 to wynik, który mówił jasno, że Sokół poprawił sporo elementów własnej gry.
Znów ta końcówka spotkania
To był mecz z kategorii wyrównanych, ale do pewnego momentu. Jednak zanim do tego momentu dotrzemy, jest jeszcze trzecia kwarta. Zaczęła się praktycznie tak samo jak druga, ponieważ Sokół znów przysnął, a celne trafienia Sewioła, czy Sulimy sprawiły, że nagle Stal prowadziła już 50:41. Na szczęście szybko obudzili się nasi zawodnicy. Za Tylerem Cheese’em podążyli Mijović, czy też Kroczak. Na 2 minuty do końca kwarty mieliśmy tylko 2 punkty straty (57:55). Widać było bardzo dużą motywację do gry oraz chęć pokazania, że PLK powinna zostać w Łańcucie. Szczególnie pokazała to trójka Struskiego, gdy wyrównał stan meczu (60:60). Na ostatnią najważniejszą odsłonę wychodziliśmy ze stratą tylko dwóch oczek.
Powoli zbliżamy się do rozstrzygnięcia tego meczu. 2 minuty czwartej kwarty upłynęły i Sokół bardzo szybko odrobił straty, świetnie pokazali się Nwamu oraz Mijović. Wymiany cios za cios sprawiały, że wszyscy kibice szykowali się na nerwową końcówkę. Jednak do tego pewnego momentu, o którym wcześniej wspominałem. Na 3 minuty i 56 sekund do końca Nwamu trafia i wynik wynosi wówczas 75:72, a więc sprawa ciągle otwarta. Od tego rzutu nasza drużyna całkowicie przestała trafiać w ofensywie. Przestrzelone rzuty Struskiego, Nwamu, czy Cheese’a sprawiły, że na niecałą minutę do ostatniej syreny, Stal prowadziła 85:75. Gomez trafił najpierw trójkę, potem za 2, lecz było to jedynie zmniejszenie wyniku. Gospodarze pokonali Sokoła 89:77.
Mecz lepszy, lecz znów brakło wykończenia
Tak jak wcześniej wspomniano, do końca sezonu zostało tylko 7 spotkań. Każde następne powinno być traktowane, jak te o złoto. W pojedynku ze Stalą bardzo dobrze zaprezentował się Tyler Cheese, wracający po kontuzji. 23 punkty, 43% z gry. Jednak w kluczowych momentach nie był jeszcze tak skuteczny, pewnie z powodu braku rytmu meczowego. Ike Nwamu powoli wchodził w to spotkanie i dopiero w drugiej połowie wyglądał znacznie lepiej. Dziś nieco brakowało Adama Kempa, lecz nie przez fakt nieskuteczności (2/5 z gry), ale nie miał aż tylu okazji. Dobre spotkanie rozegrał Mijović, który w końcu wskoczył na swoją dobrą skuteczność (12 punktów i 6 zbiórek). Na pewno odczuliśmy brak Artura Łabinowicza, który jest kontuzjowany. Pokazuje to mocno statystyka punktów z ławki (37:17). Jednak samo spotkanie było bardzo wyrównane do tego kluczowego momentu na 4 minuty do końca. Wówczas brakło może spokoju, wyrachowania, na pewno punktów z gry. Niestety przegrywamy na ciężkim terenie, a za tydzień czeka nas równie trudne wyzwanie w Łańcucie. Liczymy na pełną zdrową kadrę, która powalczy od pierwszych minut.
Okiem trenera
– W każdym spotkaniu musimy szukać zwycięstwa. Chcieliśmy sobie teraz udowodnić, że możemy rywalizować z każdym, nie tak jak pokazał to ostatni mecz. Zależało nam, żeby wlać wiarę w nas i w naszych kibiców. 35 minut wyrównanego spotkania, jednak końcówka to spadek sił i proste błędy. Sporo detali, które musimy szybko poprawić. Na pewno nie jesteśmy zadowoleni z porażki, ale prognostyk przed czterema meczami domowymi jest optymistyczny – Marek Łukomski na konferencji pomeczowej.
Leave A Comment