DSC_4180_wynik

SOKOLIM OKIEM PO MECZU: BEZ HAPPY ENDU W KOŃCÓWCE

Hala MOSiR przeżyła kolejny wielki dreszczowiec, niestety bez happy endu dla naszego zespołu. Kiedy wszyscy już cieszyli się ze zwycięstwa, Garcia dokonał niemożliwego i Muszynianka Domelo Sokół Łańcut przegrał 96:98. W tym spotkaniu było wszystko, mnóstwo trójek, dogrywki, rzut na zwycięstwo równo z syreną. Brakło jedynie naszego triumfu, lecz warto jednak podkreślić, że z meczu na mecz drużyna Marka Łukomskiego prezentuje coraz lepszy poziom, który napawa optymizmem.

W końcu powrót do domu

Po niezwykle ciężkich czterech meczach wyjazdowych przyszedł czas na powrót do domu. Nasi zawodnicy mocno odczuli ostatnie dni, w których poza krótkim odstępem między meczami, zaliczyli bardzo dalekie wyjazdy (Sopot, Gdynia). Seria spotkań poza naszą halą dobiegła końca, na pewno można było z niej wyciągnąć więcej. Jednak warto podkreślić bardzo ważną wygraną z Arką, która pozwoliła wskoczyć kilka oczek wyżej w ligowej tabeli. Teraz do Łańcuta przyjechała drużyna, która ewidentnie była w dołku formy, ponieważ nie wygrała od sześciu spotkań. To stwarzało jak najbardziej szansę na to, by trener Marek Łukomski po raz pierwszy wygrał dwa starcia z rzędu w swojej przygodzie w Sokole. Zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że MKS Dąbrowa Górnicza też będzie chciała pokonać swoją wyjazdową niemoc i jak się okazało w samej końcówce meczu, udało im się to zrobić. Mimo wielkiej walki do samego końca to rywale wygrali. Jednak co działo się dokładnie?

Kolejne dobre wejście w mecz

Wiele rozprawialiśmy ostatnio o wchodzeniu w spotkanie, o tym jak ważne jest to dla naszego zespołu. Pierwsza kwarta pokazała, że ewidentnie Marek Łukomski i jego drużyna mocno nad tym elementem pracowali. Co prawda, pierwsze punkty zdobywali goście, ale bardzo szybko Sokół, był w stanie wyjść na prowadzenie 8:6. Z dobrej strony pokazywali się Berzins oraz Cheese. Później trójkami popisywali się Młynarski, czy Nowakowski. Wyczuwalna była pewność siebie po stronie gospodarzy, dlatego po 10 minutach na tablicy wyników oglądaliśmy wynik 22:18. 

W drugą kwartę bardzo dobrze weszli gracze Dąbrowy, a szczególnie Garcia, który punktował zza łuku, z czego słynie w tym sezonie. Szybkie odrobienie strat przez przyjezdnych sprawiło, że spotkanie stało się batalią punkt za punkt, co oczywiście świetnie wpływało na oglądalność z trybun. Warto już na tym etapie zaznaczyć, ze Sokół dużo lepiej wszedł w mecz jeśli chodzi o trafione trójki, a tego jak dobrze wiemy, brakowało. Po 15 minutach gry mogliśmy odnotować już sześć udanych prób. Skuteczność zza łuku rywala oraz twarda defensywa pozwoliła im odskoczyć z wynikiem na siedem punktów przed końcem pierwszej połowy. Jednak potem do głosu doszedł Filip Struski, nieco niwelując stratę. W trafianiu dołączył do niego Terrell Gomez, przez co zaliczył swoje debiutanckie trafienie na hali MOSiR w Łańcucie. Dzięki temu na nieco ponad półtorej minuty do końca mieliśmy remis 45:45. Po ostatniej wymianie ciosów po pierwszej połowie to goście nieznacznie prowadzili 47:48.

Co tam się działo?

Drugą połowę rozpoczęliśmy od trafienia Cheese’a, co pozwoliło na objęcie prowadzenia, lecz nie trwało ono zbyt długo. Pierwsze minuty tej części stały jednak pod znakiem chybionych trójek z obu stron, przez co zdobycze punktowe nie powiększały się tak szybko, jak przez pierwsze 20 minut. Taką niemoc przełamał dopiero po 3 minutach Gomez. Niestety to był jedynie chwilowy przebłysk, ponieważ po 25 minutach wynik wynosił 54:53 dla Sokoła. Warto zaznaczyć, że powoli grę w swoje ręce brał nasz lider, a więc Tyler Cheese, który bardzo szybko przekroczył barierę 20 punktów. W głównej mierze dzięki temu udało się odskoczyć nieznacznie rywalom, na 5 oczek. Mecz nabrał rozpędu w końcówce trzeciej kwarty, kiedy to po rzucie Gomeza, Sokół prowadził 62:54. Po zaciętej wymianie punkt za punkt Tyler zakończył tę kwartę skutecznym rzutem wolnym.

Celność rzutowa znacznie spadła, czego przykładem był początek ostatniej części tego spotkania. Jednak w tym momencie wszyscy wierzyli, że to czwarte zwycięstwo w sezonie nadejdzie, bo przecież po kilku minutach prowadziliśmy 72:63. Niestety Horne do spółki z Kulikowskim przywrócili nadzieję kibicom przyjezdnych. Przy stanie 79:77 wcześniej wspomniany zawodnik zaliczył świetny przechwyt, doprowadzając do remisu. Ostatnie sekundy to istny rollercoaster emocji. Po tym, jak Garcia wykorzystał dwa wolne, potrzebowaliśmy trójki, by doprowadzić do remisu (84:87). Najważniejszym był fakt, że zostało tylko 9 sekund do końca. Po przerwie na żądanie Łukomskiego, Sokół wznowił grę, piłkę dostał Gomez i na sekundę do syreny, trafił zza łuku. Mieliśmy dodatkowe pięć minut.

Dogrywka po prostu do zapomnienia

To już trzeci overtime w tym sezonie, niestety znów nieudany. Wszystkim wydawało się, że ten rzut na remis Gomeza poniesie Sokół do końcowego tryumfu. Rywale jednak zdołali zbudować sobie czteropunktową przewagę. Do tylko dwóch oczek zmniejszył ją Biram Faye i mieliśmy stan 93:95. Co więcej, faulowany później Persons nie trafił dwóch rzutów wolnych, a Sokół miał akcje na prowadzenie. Na 16 sekund do końca piłka powędrowała do narożnika, a tam czekał Kacper Młynarski, który wykonał świetny rzut, Sokół prowadził (96:95). Pozostało tylko obronić posiadanie rywala. MKS szybko wznowił, rzut oddał Persons i nie trafił, wszyscy już wybuchli euforią. Jak się okazało, za wcześnie. Struski zbił piłkę spod kosza, zebrał ją Garcia i z ponad 9 metrów równo z syreną rzucił za trzy. Wszyscy zamarli. Fani już świętowali, nawet niektórzy nie patrzyli na parkiet. Garcia wykonał rzut, którego pewnie nigdy nie powtórzy, ale dziś dał zwycięstwo Dąbrowie.

majstal

Brakło tak niewiele

Niestety koniec końców notujemy 10 porażkę w tym sezonie. Na pewno widać pozytywy w naszej grze oraz to, że Terrell Gomez coraz lepiej czuje się z naszą drużyną. Na plus musimy zaliczyć znów świetną dyspozycję zza łuku i aż 14 trafionych trójek, drugi mecz z rzędu. Dziś jednak zabrakło chłodnej głowy i opanowania w kluczowych momentach, czego efektem były straty, było ich aż 22. Liderem naszego zespołu był Tyler Cheese, który zdobył dziś aż 30 punktów, ale musimy też podkreślić, że zanotował 9 strat. Terrell Gomez rzucił 18 oczek, a w tym najważniejsze trzy, które dały nam dogrywkę. Sporo pracy jeszcze przed drużyną Marka Łukomskiego, jednak widać postęp, więc czekamy na kolejne spotkanie, które już za tydzień w Gliwicach.

Okiem trenera

Ciężko mi na gorąco powiedzieć, co się wydarzyło w tej ostatniej akcji. Mieliśmy trochę szczęścia w tym ostatnim rzucie podstawowego czasu, ale też mnóstwo nieszczęścia na koniec. Moje zespoły przegrywały różne spotkania, ale w takich okolicznościach to nie pamiętam. Po trójce Kacpra witaliśmy się z czwartym zwycięstwem, ale niestety, wiemy jak to się skończyło. Przeprowadzimy analizę, musimy przygotować się do następnego spotkania – powiedział na konferencji pomeczowej Marek Łukomski

Leave A Comment

Save my name, email, and website in this browser for the next time I comment.