368017737_637030801975633_7138355804892240803_n

SOKOLIM OKIEM NA MECZ: Zespólmy spójność Spójni!

Już jutro kolejna szansa Sokoła na poprawienie bilansu w ligowej tabeli. Ostatnie zwycięstwo nad Czarnymi Słupsk było wielką dawką motywacji, lecz teraz nie możemy się na tym zatrzymać. Po raz kolejny atut własnej hali sprawia, że PGE Spójnia Stargard nie będzie miała łatwego zadania. Podopieczni Marka Łukomskiego mają tylko jeden cel: drugie zwycięstwo w sezonie.

MECZ Z CZARNYMI PUNKTEM ZWROTNYM

Doskonale zdajemy sobie sprawę, iż początek tego sezonu nie należał do Sokoła, ale zawsze po serii niepowodzeń przychodzą te lepsze dni. W naszym przypadku takim dniem było spotkanie z Czarnymi na własnej hali, kiedy to gracze Marka Łukomskiego zagrali koncertowe ostatnie 10 minut. Ale mecz trwa pełne 40 minut – co więc działo się wcześniej? Pierwsza połowa raczej do zapomnienia dla obu drużyn, choć na plus zapiszemy formę Coreya Sandersa, który był bez wątpienia liderem gospodarzy. Gdy wybiła 20 minuta na tablicy widniał wynik 32:30, spowodowany bardzo słabą skutecznością ofensywną obu zespołów. Po przerwie to Czarni Słupsk lepiej rozpoczęli zmagania, szybko odskakując na kilka oczek. Jednak w późniejszych minutach Sokoły cały czas konsekwentnie odrabiały straty, by w ostatniej kwarcie móc zaatakować. 34 punkty w ostatnich 10 minutach pokazują, jak mocno pragnęli tego przełamania. Znakomity powrót zaliczył Tyler Cheese, który po pierwszej połowie nie miał żadnych punktów, a z ostatnią syreną miał ich już 20. Sokół zdominował rywala w końcówce, dzięki czemu odniósł pierwsze zwycięstwo w tym sezonie 88:74

majstal

NA HORYZONCIE SPÓJNIA STARGARD

Nasi jutrzejsi rywale dwukrotnie znaleźli sposób na Sokoła w poprzednim sezonie, wygrywając zarówno u siebie, jak i na hali MOSiR w Łańcucie. Pierwsze spotkanie w Stargardzie to była kompletna dominacja gospodarzy, lecz już na własnym obiekcie Sokoły pokazały, że jeśli ktoś chce wygrać w Łańcucie – to musi wynieść się ponad swój standardowy poziom. Spójnia w tamtym meczu dopiero w ostatnich rzutach wywalczyła sobie zwycięstwo. Pod koszem, ale również na całym parkiecie świetnie spisywał się Adam Kemp (22 punkty i 7 zbiórek), który był najlepszym graczem ekipy Marka Łukomskiego.

Wyniki ostatniego sezonu:

Sokół Łańcut – Spójnia Stargard 79:83

Spójnia Stargard – Sokół Łańcut 96:63

Doskonale wiemy, iż obie drużyny znają się również z pierwszoligowych parkietów, kiedy ta rywalizacja wyglądała bardzo ciekawie. Ostatnie starcia na tym poziomie rozgrywkowym przypadały na finał fazy play-off w 2018 roku, ale Spójnia bardzo szybko rozstrzygnęła tamtą serię 3:0. Mimo iż mecze były wyrównane, to Sokół nie był w stanie się przeciwstawić. Zagłębiając się w pierwszą ligę, należy podkreślić, że ostatnie ligowe zwycięstwo Sokoła nad Stargardem miało miejsce w maju 2017 roku. Dodajmy, że to było starcie na własnym terenie, co tylko premiuje nas w jutrzejszych zmaganiach.

Z OBOZU RYWALA

Spójnia z mocnym przytupem weszła w aktualny sezon Orlen Basket Ligi, ponieważ odniosła trzy zwycięstwa z rzędu. Warto dodać, że nie były to „łatwe” spotkania, a początkowa forma nie była przypadkowa. Swój zwycięski marsz rozpoczynali w Słupsku, by potem pokonywać kolejno Arkę oraz Stal Ostrów Wlkp. W tej trzymeczowej serii liderem i przywódcą na parkiecie był Devon Daniels IV, który 22.6 punktu na spotkanie. Po tak dobrej passie przyszła jednak pierwsza, a potem kolejna ligowa porażka. Mimo że nie były to rezultaty wyraźnie wskazujące, iż Spójnia odstawała od swojego rywala, to ze świetnego startu (bilans 3:0) wiele nie zostało. Tak jak zespół Marka Łukomskiego doświadczył słabszych momentów, tak i w tym przypadku po kilku nieudanych występach pojawił się przełom, a duet Simons&Brown zapewnił zwycięstwo w meczu przeciwko Treflowi Sopot. Warto jednak zaznaczyć, iż gracze trenera Sebastiana Machowskiego cztery ostatnie spotkania w PLK zagrali na własnej hali, co było dla nich sporym atutem. 

Ostatnie wyniki w zmaganiach ligowych:

Spójnia Stargard – Trefl Sopot 80:73

Spójnia Stargard – Twarde Pierniki Toruń 73:84

Spójnia Stargard – Legia Warszawa 81:87

Spójnia Stargard – Stal Ostrów Wlkp. 65:62

Arka Gdynia – Spójnia Stargard 86:96

Czarni Słupsk – Spójnia Stargard 61:81

Walka na dwóch frontach

źródło: FIBA EUROPE

Oprócz zmagań w naszej Orlen Basket Lidze, Spójnia cały czas rywalizuje również w rozgrywkach FIBA Europe Cup. W tym samym turnieju udział biorą m.in. Anwil Włocławek oraz Legia Warszawa. W grupie H poza Spójnią występują również: holenderskie Den Bosch, niemieckie Chemnitz oraz KB Peja, a więc ekipa z Kosowa. Jak do tej pory po rozegraniu pierwszych 3 spotkań, gracze ze Stargardu wygrali jedynie z Den Bosch, ulegając reszcie rywali. Przegrany mecz z KB Peja odbył się 1 listopada, a w składzie wyróżniali się m.in. Brown, czy Simons.

Spójnia Stargard – Den Bosch 92:89

Spójnia Stargard – Chemnitz 66:84

Spójnia Stargard – KB Peja 79:83

NA KOGO UWAŻAĆ?

Devon Daniels

źródło: Spójnia Stargard

25 lat, 196 centymetrów wzrostu, rzucający

Daniels swoją poważną przygodę z koszykówką rozpoczynał na amerykańskich parkietach uczelnianych NCAA. Występował w zespołach uniwersytetów Utah i NC State. Ostatni sezon za oceanem rozpoczął w Raptors 905 w G League – tam w siedmiu meczach zdobywał średnio 3,3 punktu i 1,9 zbiórki. Potem zdecydował się na odważny krok i przeniósł się do Europy. Dla serbskiej ekipy KK Cacak 94 zdobywał średnio 17,2 punktu, 6,1 zbiórki i 1,6 asysty na mecz.

Stephen Brown Jr.

źródło: Spójnia Stargard

27 lat, 180 centymetrów wzrostu, rozgrywający

Kolejny gracz zza oceanu, który ma przeszłość w amerykańskim baskecie. Zanim wyjechał ze Stanów Zjednoczonych grał w lidze NCAA w Bucknell Bison. Natomiast w poprzednim sezonie Brown Jr. występował na parkietach ligi francuskiej w klubie Fos Provence Basketball. Na parkiecie przebywał wówczas średnio 27 minut na mecz, przy czym zdobywał 9,4 pkt oraz notował 4 asysty. Rok wcześniej Brown Jr. grał w BG Gottingen w lidze niemieckiej. A jeszcze wcześniej w drugiej lidze francuskiej w drużynie Denain. Ma za sobą także występy w rozgrywkach ligi łotewsko-estońskiej i w lidze tureckiej.

Aleksandar Langović

źródło: Spójnia Stargard

22 lata, 203 centymetry wzrostu, center

Serb w przeszłości występował w KK Mega Leks, OKK Belgrad, KK Mega Bemax oraz KK Podgorica. Ostatnio był zawodnikiem Borac Nektar w Bośni i Hercegowinie. Tam zdobywał średnio 15,3 punktu, 6,8 zbiórki i 1,3 asysty na mecz. Langović był także młodzieżowym reprezentantem swojego kraju.

RYWAL WZMOCNIONY POD KOSZEM

Adam Łapeta

źródło: PLK.PL

Środkowy wzmacnia Spójnię pod koszem. Swoje ostatnie spotkania rozegrał jeszcze w Tajwanie w zespole Taoyuan Leopards. Na naszych parkietach w Polsce grał m. in. w takich zespołach jak: Trefl Sopot, Stelmet Zielona Góra, Anwil Włocławek czy King Szczecin. Adam to zawodnik twardy niczym jego stalowa gablota, w której przechowuje sześć tytułów Mistrza Polski zdobytych podczas gry w Sopocie i Zielonej Górze, wicemistrzostwo Polski z BM Stalą Ostrów Wielkopolski i brązowy medal z Arką Gdynia.

OCZAMI TRENERA:

Czeka nas bardzo fizyczne spotkanie. Ograniczenie poczynań obwodowych Danielsa oraz Browna może okazać się kluczem do osiągnięcia dobrego wyniku. Ciekawie zapowiada się walka pod koszem, Gordon, Langović, ale również Łapeta, to duże wyzwanie dla naszych centrów – powiedział Marek Łukomski

Domelo Sokol Lancut DSC_6504_

SOKOLIM OKIEM PO MECZU: LOVE IS IN THE AIR

Sokół po kapitalnej walce do samego końca podnosi się po serii porażek, a pierwsze zwycięstwo w tym sezonie staje się faktem. Hala MOSiR w Łańcucie wybuchła w euforii radości po ostatniej syrenie, lecz nie ma co się dziwić, podopieczni Marka Łukomskiego zdobyli aż 34 punkty w samej czwartej kwarcie, tym samym przechylając szalę zwycięstwa na swoją korzyść wynikiem 88:74. Grupa Sierleccy Czarni Słupsk mimo starań nie była w stanie tego dnia powstrzymać Sokoła.

W powietrzu unosiła się wiara w zwycięstwo

Przed starciem jasnym było, że dziś w roli faworyta meczu rozgrywanego w Łańcucie, będą przyjezdni ze Słupska. Co prawda mocno odczuli spotkanie z Twardymi Piernikami Toruń w przedostatniej kolejce, lecz zdołali się w świetnym stylu podnieść tuż po nim, wygrywając bardzo ciężką przeprawę w Sopocie. Z drugiej strony niecierpliwość kibiców w Łańcucie rosła z meczu na mecz, Sokół ciągle pozostawał bez zwycięstwa. Czarni Słupsk przyjeżdżali na Podkarpacie z bilansem 2 zwycięstw i 3 porażek, lecz to nie była równa i powtarzalna dyspozycja. Okazja na pierwsze zwycięstwo jak najbardziej istniała, a dodając fakt hali MOSiR wypełnionej po brzegi, wszyscy myśleliśmy tak samo – dziś pierwsze zwycięstwo Sokoła. Mimo że pięć porażek mocno wpływa na podejście mentalne zawodników, to szatnia mówiła jasno, że wychodzą walczyć, a z kibicami wygrana jest jak najbardziej w zasięgu.

Punkt za punkt, ale skuteczności za wiele nie było

Początek tego spotkania potwierdzał jedynie tezę, że nie obejdzie się bez walki. Pierwsza kwarta i wymiana za wymianę, co sprawiało, że wynik utrzymywał się naprawdę blisko. Jednak tutaj musimy zaznaczyć, że skuteczność po obu stronach była naprawdę słaba, o czym świadczy wynik pierwszych 10 minut, 9:13 dla przyjezdnych ze Słupska. W spotkanie dobrze wszedł Janis Berznis, a więc kapitan Sokoła, który dołożył cenne 4 punkty po początkowej syrenie. Mimo że kolejną odsłonę rozpoczęła trójka Filipa Struskiego, to nie zobaczyliśmy poprawy skuteczności z gry, w przypadku obu zespołów. Brak celności w rzutach oraz ciągłe pudła obrazuje liczba trafionych trójek w pierwszej połowie po obu stronach (1/11 Sokoła, 1/9 Czarnych Słupsk). W drugiej kwarcie na lidera gospodarzy wyrósł Correy Sanders, trafiając aż 12 punktów w niespełna 10 minut. Do połowy wynik wynosił 30:32 dla Czarnych Słupsk, lecz to wskazywało, że walki nie zabraknie.

Przerwa zdecydowanie lepiej podziała na gości, ponieważ już po upływie 120 sekund ich przewaga urosła do 8 oczek, za sprawą Kohsa oraz Griciunasa. Mimo iż udało się szybko doprowadzić do wyrównania, to czuć było lekką przewagę w poruszaniu się i pewności gry po stronie ekipy Mantasa Cesnauskisa. Czuli to również kibice, którzy cały czas próbowali wytrącać z równowagi naszych rywali. Taki stan rzeczy potwierdził wynik po 30 minutach gry, 54:58 dla Czarnych.

10-minutowa dominacja, Sokół odleciał rywalowi

To, co wydarzyło się w ostatniej kwarcie, zasługuje na pochwałę dla całej drużyny Marka Łukomskiego. Niemrawy początek momentalnie zamienił się w serię skutecznych akcji, poprzedzonych świetną obroną własnej obręczy. Na 6 minut do końca na parkiecie panował wynik remisowy 66:66, lecz tuż po tym Sokół zdominował swojego rywala, odlatując z wynikiem poza jego zasięg. Gdy zegar wskazywał nieco ponad 200 sekund do końca, Tyler Cheese trafił z narożnika bez wątpienia najważniejszą trójkę w tym spotkaniu. Przewaga urosła do 7 punktów, a czas grał na korzyść Sokoła. Ostatnie minuty to przede wszystkim solidność i ofiarność w obronie, co skutkowało masowymi błędami po stronie rywali. To pozwoliło utrzymać, a nawet powiększyć przewagę pod koniec. W samej czwartej kwarcie zdobyli aż 34 punkty. Ku uciesze, a wręcz euforii kibiców w hali MOSiR w Łańcucie, Sokół wygrał po raz pierwszy w tym sezonie. W końcu cała publiczność mogła oklaskiwać zwycięstwo.

Sanders & Cheeseduet, który w tym sezonie jeszcze sporo zdziała

Zdecydowanie był to przełomowy mecz Correya Sandersa, który zdobył 23 punkty, rozdając do tego jeszcze 7 asyst. Ostatnie spotkania nie pokazywały najlepszej wersji tego gracza, lecz teraz wziął sprawy w swoje ręce. Nie był sam, a skutecznie wspierał go Tyler Cheese, pokazując opanowanie w końcówce, mimo że nie do końca był dziś w formie rzutowej (4/11 z gry). Podtrzymał swoją skuteczność punktową, doliczając do swojego dorobku 20 punktów. Adam Kemp był dziś bliski double-double, lecz brakowało mu skuteczności, pudłując w kilku, wydawałoby się prostych sytuacjach. Na szczęście center pracował jeszcze mocniej pod obręczą, aż 12 razy zbierając piłkę. Warto również wspomnieć o Biramie Faye (10 punktów i 3 zbiórki) oraz Janisie Berzinsie (10 punktów, 8 zbiórek), którzy zarówno broniąc własnego kosza, jak i napierając w ofensywie, przyczynili się do tego zwycięstwa.

Po stronie rywali, mimo 18 oczek na koncie, brakowało w tym starciu Michała Michalaka. Lider w kluczowych momentach nie był w stanie przekuć chęci na czyny. Na wyróżnienie zasłużył natomiast Verners Kohs, ponieważ był w stanie trafić aż 5 trójek, na skuteczności 50%.

Kilka słów okiem trenerów

– Gratulacje dla Sokoła, jak najbardziej zasłużone zwycięstwo, grali bardzo twardą koszykówkę. Prowadziliśmy rytm tego spotkania przez trzy kwarty, ale potem całkowicie straciliśmy kontrolę, podwajanie krycia tam, gdzie nie powinniśmy, niesportowe faule, ale też dużo samolubnej gry. Jeśli będziemy tak grać, nie zajdziemy daleko – podsumował występ swojej drużyny Mantas Cesnauskis

Ciężki dla nas gatunkowo mecz, początek był dla nas ospały, nie mogliśmy złapać rytmu. Jednak im dalej w las, tym grało nam się zdecydowanie lepiej. Poprawiliśmy zdecydowanie grę w obronie, myślę że zasłużyliśmy dziś, by wygrać. 34 punkty w ostatniej kwarcie pokazują, że zawodnicy podeszli do tego starcia z wiarą w zwycięstwo. Od początku czwartej odsłony było widać, że jest u nas energia. Dziękujemy kibicom, którzy dziś zgotowali piekło dla rywala, a nas wspomogli, nie ma klubu bez fanów – powiedział na konferencji Marek Łukomski

majstal

Pierwsze zwycięstwo stało się faktem

Po pięciu porażkach z rzędu Sokół przełamuje się na własnym parkiecie, przy własnych kibicach. Mecz niezwykle ciężki, lecz chęć przerwania pechowej serii pokazała się w postaci 34 punktów w samej czwartej kwarcie. Teraz przed Sokołem dwa starcia domowe, więc okazja, by podtrzymać zwycięską passę. Za tydzień w niedzielę do Łańcuta zawita PGE Spójnia Stargard, natomiast kilka dni później, bo już w czwartek, podopieczni Marka Łukomskiego podejmą Arged BM Stal Ostrów Wielkopolski. Liczymy, że wygrana z Czarnymi Słupsk rozpocznie serię wygranych, a przede wszystkim serię, która poprawi bilans w ligowej tabeli.

Sokół Łańcut: Sanders 23, Cheese 20, Faye 10, Berzins 10, Kemp 8, Struski 8, Szczypiński 5, Młynarski 4

Czarni Słupsk: Kohs 19, Michalak 18, Griciunas 12, Caffey 7, Wójcik 7, Jankowski 5, Szymkiewicz 4, Teague 2

Zapis Fulsport.pl Studia Przedmeczowego: https://www.youtube.com/watch?v=q7fchJDIV-E

Zapis Konferencji prasowej: https://www.youtube.com/watch?v=UF0iJHvDEdQ

autor: Patryk Popiołek

385545001_366289959259792_4976269789476568373_n

SOKOLIM OKIEM: O PRZEŁAMANIE NA WŁASNEJ ZIEMI

Niestety wciąż nie doczekaliśmy się pierwszego w tym sezonie ligowego zwycięstwa naszego Sokoła. Ostatnie dwa spotkania, to dramatyczne końcówki bez happy endu, lecz teraz MOSiR w Łańcucie po raz kolejny zapłonie. Na nasz obiekt przyjeżdżają bardzo groźni w tych rozgrywkach Czarni Słupsk.

Dogrywki znów nie dały nam zwycięstwa

Ostatnie dwa spotkania były niezwykle bolesne dla każdego kibica Sokoła, ponieważ nikt nie lubi przegrywać w taki sposób. Dwie dogrywki i w obu przypadkach brak zwycięstwa, sprawia, że w zawodnikach pojawia się głód odwetu oraz rehabilitacji na własnej hali. Wyjazd do Warszawy powinien był zakończyć się naszą wygraną, przecież początkiem czwartej kwarty prowadziliśmy dziesięcioma oczkami, a gra wyglądała naprawdę dobrze. Niestety, pomijając już sytuację z niezaliczonym czystym blokiem Adama Kempa, Dziki wyrwały ten mecz w samej końcówce 85:93. Na nic zdały się znakomite statystyki Tylera Cheese’a, który bez kompleksów i z łatwością wchodził pod kosz, jakby na co dzień zajmował się gięciem prasy, a obręcz była wynikiem jego pracy. Samo spotkanie zakończył z dorobkiem 27 punktów, 4 zbiórki i 3 asysty.

Potyczki z Czarnymi Słupsk nigdy nie należały do łatwych

By potwierdzić słowa przytoczone wyżej, wystarczy przypomnieć wyniki z ostatniego naszego sezonu, kiedy to debiutowaliśmy w najwyższej klasie rozgrywkowej. Podopieczni Cesnauskisa dwukrotnie, zarówno u siebie, jak i na naszej hali w Łańcucie znaleźli sposób na zwycięstwo.

Czarni Słupsk – Sokół Łańcut 91:88

Sokół Łańcut – Czarni Słupsk 69:83

Jeśli weźmiemy pod lupę ostatnie 5 lat zmagań pomiędzy obiema drużynami, wliczając w to zarówno Orlen Basket Ligę, jak i rozgrywki pierwszoligowe, możemy stwierdzić iż Czarni mają sposób na nasz Sokół. Licząc ostatnie 14 bezpośrednich oficjalnych spotkań, Czarni tryumfowali aż 10 razy, a gracze z Łańcuta tylko 4 razy znaleźli sposób na swojego rywala. W ostatnim rozgrywanym meczu, w lutym tego roku, do wyłonienia zwycięzcy potrzebna była dogrywka. Wówczas blisko double-double był Adam Kemp, przez co liczymy, że również w sobotę będzie w stanie zdominować grę podkoszową.

marzec 2021, źródło: Facebook Domelo Sokół Łańcut

Ostatnie wyniki naszego rywala

Zdecydowanie start sezonu nie należał do ekipy Mantasa Cesnauskisa, ponieważ przegrali dwa pierwsze spotkania z rzędu. Na przełamanie przyszło im czekać do starcia z Legią, gdzie sprawy w swoje ręce wziął Mike Caffey, zdobywając 24 punkty. Na pewno kibice, ale również zawodnicy szybko chcieliby zapomnieć o tym, co wydarzyło się w kolejnym meczu w Toruniu. Początkiem czwartej kwarty Czarni prowadzili aż 20 punktami, lecz ostatecznie Twarde Pierniki zdołały nie tylko wrócić do wyniku, ale w regulaminowym czasie wygrać całe spotkanie. Czarni wyciągnęli wnioski po tym spotkaniu, co zaowocowało zwycięstwem w ostatnią sobotę, w meczu przeciwko Treflowi Sopot. Trójka: Michalak, Teague oraz Caffey pokazała, że Słupszczanie mimo słabszych momentów, są w stanie podnieść się z niekorzystnej sytuacji.

majstal

Wyniki tego sezonu:

Czarni Słupsk – Spójnia Stargard 61:81

Stal Ostrów Wlkp. – Czarni Słupsk 106:77

Czarni Słupsk – Legia Warszawa 82:80

Twarde Pierniki Toruń – Czarni Słupsk 83:82

Trefl Sopot – Czarni Słupsk 81:90

Głosy z klubu po wygranej w starciu w Sopocie:

Mantas Cesnauskis

Dwa dni przed tym meczem, Paweł Leończyk doznał kontuzji, a Mike Caffey zagrał z małym urazem. Właśnie tak pokazuje się, że ta drużyna ma potencjał i charakter. Mieliśmy w ostatnim tygodniu ciężkie chwile, duża fala hejtu i negatywów, a mimo to, drużyna podniosła się i wielkie gratulacje dla nich.

Mike Caffey

Wyciągnęliśmy wnioski z ostatniego przegranego meczu. Myślę, że od początku całe spotkanie byliśmy skupieni i realizowaliśmy nasz plan. Jeżeli robisz w obronie to, co powinieneś robić, to wtedy w ofensywie gra się dużo łatwiej

Kto prowadzi grę w Słupsku?

Michał Michalak

źródło: Grupa Sierleccy Czarni Słupsk

29 lat, 197 cm wzrostu – rzucający

Statystyki w PLK: 17.4 punktów oraz 7 zbiórek na mecz

Michał to zawodnik, którego nie trzeba przedstawiać, ponieważ 59 występów w kadrze narodowej, świadczy samo za siebie. Urodzony w Pabianicach zawodnik, w Polsce występował w m.in. Treflu Sopot, Polskim Cukrze Toruń, Anwilu czy Zgorzelcu. Zdobywając 21.9 punktów na mecz w barwach Legii, był najskuteczniejszym graczem ligi w sezonie 2019/20. Później przyszedł czas na wyprawę do Niemiec, gdzie również zachwycał swoją formą w Syntainics Mitteldeutscher BC. Ostatnią końcówkę sezonu spędził w BM Stal Ostrów Wlkp. z którymi zdobył brązowy medal MP i wygrał NEBL. Przed tym sezonem zasilił szeregi naszego rywala.

MaCio Teague

źródło: Grupa Sierleccy Czarni Słupsk

26 lat, 193 cm wzrostu – rzucający

Statystyki w PLK: 12.8 punktów oraz 2.4 zbiórki na mecz

Musimy zaznaczyć, że MaCio to gracz, który był o włos od NBA, a sam czuł się mocno rozczarowany, nie dostając szansy od żadnego klubu. W młodych latach znakomicie prezentował się na amerykańskich parkietach, a przy wyborze uczelni odrzucał m.in.: Louisville, Virginię czy Xavier, ostatecznie wylądował w Baylor. Jak się okazało, był to świetny wybór, ponieważ wywalczył mistrzostwo NCAA, pokonując w finale Gonzagę. Jednak mimo nagród i formy, do NBA nie trafił. Z powodzeniem występował w G-league w Salt Lake City Stars. Ostatnio reprezentował barwy niemieckiego Baskets Oldenburg, a teraz jest jednym z najgłośniejszych transferów do Słupska.

Mike Caffey

źródło: Grupa Sierleccy Czarni Słupsk

30 lat, 183 cm wzrostu – rozgrywający

Statystyki w PLK: 12 punktów, 3.2 asysty na mecz

Amerykanin jest absolwentem uczelni Long Beach State. Przygodę w Europie rozpoczynał na Węgrzech. Występował jeszcze w m.in. takich klubach jak: Aries Trikala BC, Helsinki Seagulls, Harko Merlins Crailsheim. Swój ostatni sezon spędził w Macedonii (MZT Skopje Aerodrom). Zdobywał tam średnio 13.5 punktów oraz 4.7 asyst na mecz, co pokazuje, że doskonale radzi sobie w roli lidera zespołu.

Co nam powiedzą cyfry i tabele?

46.4% – to skuteczność Słupska rzutów z półdystansu, jest to drugi najsłabszy wynik w lidze

78.1% – z taką skutecznością Czarni wykonują rzuty osobiste, drugi najlepszy wynik w lidze

12 – to średnia ilość zbiórek ofensywnych po stronie Słupska, co stanowi top 4 całej ligi

34.2% – to skuteczność zza łuku, oddając średnio ponad 22 rzuty w meczu.

Domelo Sokół Łańcut – Grupa Sierleccy Czarni Słupsk

28.10.2023

19:30

Hala MOSiR w Łańcucie

Transmisja w EmocjeTV

DOMSPONS

Domelo sponsorem tytularnym Sokoła Łańcut!

Mamy ogromną przyjemność poinformować o nowym, kluczowym rozdziale w historii współpracy między firmą ZMM MAXPOL, odpowiedzialną za markę DOMELO, a Klubem Sportowym Sokół Łańcut. Dnia 24.10.2023, obie strony podpisały umowę, dzięki której marka Domelo objęła ważną i prestiżową rolę Sponsora Tytularnego drużyny. Od tej chwili zespołowi będzie towarzyszyć nazwa Domelo Sokół Łańcut, która niewątpliwie zagości w sercach kibiców na długo.

Co warto podkreślić, jest to moment wyjątkowy w historii polskiego sportu. Firma Sewertronics, będąca do tej pory sponsorem tytularnym, podjęła odważną i rzadko spotykaną decyzję. Z własnej inicjatywy postanowiła przekazać prawa do nazwy drużyny innemu podmiotowi, nie rezygnując jednocześnie ze wsparcia dla klubu.

Prezes firmy ZMM MAXPOL, Andrzej Polak, z dumą podkreśla znaczenie tej współpracy:
„Nasza obecność w sporcie regionu podkarpackiego nie jest nowością. Od lat wspieramy różne inicjatywy sportowe, czy to kluby czy też wydarzenia lokalne, jako firma ZMM MAXPOL i nasze marki: Domelo oraz Hagsen. Niedawno wspólnie ze Speedway Stalą Rzeszów świętowaliśmy awans do I ligi żużlowej, a od tego sezonu rozpoczęliśmy także współpracę z Sokołem Łańcut. Z dumą wspieramy także takiego zawodnika jak Igor Polak, naszą wielką nadzieję w świecie kartingu i być może przyszłego zawodnika Formuły 1, a dodatkowo od lat prowadzimy własną drużynę piłkarską w Lidze Firm Rzeszów. Współpraca tytularna z Sokołem Łańcut to dla nas naturalna ewolucja i kolejny krok w promocji marki ogrodniczo-budowlanej Domelo, a także w rozwoju całej firmy ZMM MAXPOL. Patrzymy na tę współpracę z wielkim optymizmem i nie możemy się doczekać owoców tej synergii.”

Zadowolenia nie kryje także prezes klubu Bartłomiej Detkiewicz: „Pan Andrzej Polak to niesamowicie doświadczony i konkretny człowiek. Sprawdza się doskonale jako przedsiębiorca, współpracując z firmami z naszego regionu od ponad 30 lat. Jestem przekonany, że współpraca na lini klub-sponsor będzie przebiegać wzorowo” – kończy prezes Domelo Sokoła Łańcut.

Tak strategiczne partnerstwo otwiera przed obiema stronami wiele nowych możliwości. Sponsoring tytularny to nie tylko kwestia nazwy czy logotypu widocznego na hali. To przede wszystkim inwestycja w długoterminową współpracę, mającą na celu wzajemny rozwój i osiąganie korzyści na wielu płaszczyznach.

Decyzja firmy ZMM MAXPOL o objęciu roli sponsora tytularnego nie jest przypadkowa. W ostatnich latach firma systematycznie buduje swoją obecność na arenie sportowej, dając wsparcie różnym inicjatywom i drużynom. Poprzez takie działania, firma nie tylko promuje swoją markę Domelo, ale także przyczynia się do popularyzacji sportu w regionie podkarpackim, co jest niewątpliwie wartościowe dla lokalnej społeczności.

Od strony klubu Sokół Łańcut, wsparcie tak renomowanej marki jak Domelo to gwarancja stabilności finansowej oraz możliwość rozwoju na innych, nietypowych płaszczyznach które klub z tak małego ośrodka musi podejmować by zaistnieć w świecie koszykówki.

W erze, kiedy sport idzie w parze z biznesem, takie strategiczne partnerstwa stanowią klucz do sukcesu. Kluby sportowe potrzebują wsparcia finansowego, by móc konkurować na najwyższym poziomie, a firmy takie jak ZMM MAXPOL widzą w tym nie tylko możliwość promocji, ale także sposobność do nawiązywania nowych relacji biznesowych i społecznych.

Jesteśmy przekonani, że przyjęcie marki Domelo jako sponsora tytularnego Sokoła Łańcut przyniesie obopólne korzyści i stanie się wzorcowym przykładem skutecznej współpracy w polskim sporcie.

KOMUN

Komunikat klubu Sokół Łańcut

Szanowni Państwo,

Z głębokim niezadowoleniem odnieśliśmy się do artykułu opublikowanego w serwisie Super Basket. Jesteśmy niepocieszeni formą i wydźwiękiem owego tekstu, który stawia nasz klub w niekorzystnym świetle. Stanowczo odrzucamy przedstawione w nim tezy. Jednakże mając na uwadze początkowy etap rozwoju serwisu oraz młodzieńczy wiek jego dziennikarzy, nie zamierzamy podejmować w tej kwestii drastycznych kroków. Zamiast tego wskazujemy na znaczenie bezpośredniego kontaktu z nami przed ewentualną publikacją – zawsze jesteśmy gotowi udzielić odpowiedzi na wszelkie pytania.

Należy nam się sprostowanie w kwestii finansowej. Choć zawodnicy nie otrzymali do tej pory pełnych należności wynikających z kontraktów, do chwili obecnej wypłacone zostało ponad 50% ich wartości. Po wczorajszym (24.10.2023) spotkaniu z zawodnikami i sztabem podjęte zostały decyzje dotyczące uregulowania zaległości w najbliższych dwóch tygodniach.

Chcielibyśmy również przekazać, że dzięki wsparciu ze strony Sponsorów, Miasta Łańcut oraz naszych Partnerów Biznesowych mamy zapewnione finansowanie kontraktów zawodniczych do końca sezonu, włączając w to wciąż możliwe do zdobycia Play-offy. Zapisy umów sponsorskich skonstruowane są nie tylko z myślą o zawodnikach i klubie, ale także z myślą o firmach które z nami współpracują. Z racji na okres w jakim się znajdujemy (koniec roku, zamknięcie budżetów przyszłorocznych w firmach), spokojnie czekamy na realizację zapisów w nich zawartych. Zawodnicy o tym wiedzą i są świadomi problemów z jakimi mierzymy się jako najmniejszy ośrodek koszykarski w Orlen Basket Lidze.

Dążymy do tego, aby na równi konkurować z uznawanymi markami koszykówki w Polsce. Nasze zaangażowanie skutkuje stałym rozwojem, nabieraniem doświadczenia oraz wprowadzaniem zmian, które są nieodłącznym elementem każdego klubu sportowego.

Podczas ostatniego zebrania wspólników doszło do reorganizacji struktur Klubu. Dotychczasowego wiceprezesa na stanowisku zastąpił Pan Jakub Foryś, który objął funkcję Wiceprezesa ds. marketingowych. Pan Jakub będzie odpowiedzialny za wizerunek, działania PR, marketing oraz rozwój klubu w aspektach pozasportowych. Niestety początek jego pracy nie należy do łatwych, bo musi zaczynać od „gaszenia pożarów”, ale z racji na swoje doświadczenie jesteśmy pewni, że osiągnie cele jakie przed nim postawiono. Dodatkowo, dokonaliśmy reorganizacji w działach marketingu i organizacji klubu, o czym przekażemy więcej informacji w najbliższym czasie. Pragniemy serdecznie podziękować Panu Sławomirowi Kuźniarowi, który zostaje blisko nas jako doradca, za jego wkład i zaangażowanie w działalność klubu. Był to inspirujący czas i z pewnością pozostawi trwały ślad w naszej historii.

Ogromne podziękowania kierujemy także naszemu dotychczasowemu Sponsorowi Tytularnemu, Firmie Sewertronics, za ich niewzruszone wsparcie. Pragniemy poinformować wszystkich kibiców, że w dniu dzisiejszym, w godzinach popołudniowych, przedstawimy naszego nowego Sponsora Tytularnego. Dodatkowo uspokajamy nastroje informując, że firma Sewertronics wciąż pozostaje z Sokołem, nie wychodząc z grona sponsorów klubu, nie wstrzymując i nie zmniejszając swojego wsparcia, zwalniając jednocześnie miejsce tytularne dla innych podmiotów.

Z radością informujemy również o nowej współpracy z firmą Fulsport, która objęła patronat nad naszym studiem przedmeczowym. Studio to będzie obecne przed każdym domowym spotkaniem Sokoła. Wspólnie z Fulsport planujemy także otworzyć jeden z najlepszych sklepów klubowych w Polsce. Szczegóły tej inicjatywy zostaną przedstawione w oddzielnym komunikacie. Dodatkowo w najbliższym czasie ogłosimy dwa duże projekty, które wykonamy z nowymi firmami sponsorskimi, ale już teraz możemy powiedzieć, że zapowiada się nie lada gratka dla fanów koszykówki już w listopadzie i grudniu!

Podobnie jak wiele klubów w naszej lidze, borykamy się z różnorodnymi wyzwaniami finansowymi i organizacyjnymi, mając na uwadze, że kluczowym źródłem naszych dochodów są sponsorzy. Niemniej jednak, nie uważamy za słuszne wywoływanie nieuzasadnionego niepokoju czy szerzenie niepewności wśród naszej społeczności. Jesteśmy przekonani co do skuteczności naszej strategii, naszego rozwoju oraz zaangażowania naszych zawodników. W nadchodzącą sobotę staniemy do istotnego dla nas starcia z Grupą Sierleccy Czarni Słupsk.

Serdecznie zachęcamy wszystkich do wspierania nas podczas tego spotkania. Rozpoczęcie meczu zaplanowane jest na 19:30, natomiast kasy biletowe zostaną otwarte o godzinie 18:00. Bilety na to spotkanie są do nabycia w serwisie aBilet.pl.

Zarząd Klubu Sokół Łańcut

393771686_1395842780974272_187244576470446724_n

SOKOLIM OKIEM PO MECZU: JEDEN GWIZDEK OD ZWYCIĘSTWA

Całe starcie w Warszawie przebiegało po myśli Sokoła, dosłownie do ostatniej akcji podstawowego czasu gry, która zadecydowała o dogrywce. Blok Adama Kempa nie został zakwalifikowany jako przepisowy, przez co napędzeni gracze Dzików wykorzystali swoją szansę w dogrywce. Dziś gra wyglądała bardzo pewnie i skutecznie, a fenomenalne spotkanie rozegrał Tyler Cheese, który zdobył aż 27 punktów. Niestety po wielkiej walce nadal nie doczekaliśmy się zwycięstwa.

Wyprawa, by podbić stolicę

W słoneczną środę nasi zawodnicy opuścili Łańcut, udając się w długą trasę autobusem klubowym do Warszawy (serdecznie pozdrawiamy firmę KWOSZCZ, która jak zwykle stanęła na wysokości zadania!) by móc wypoczętym rozpocząć końcowe przygotowania do tego spotkania. Cel był jasny: Odkuć się i sprawić największą niespodziankę w piątej kolejce spotkań Orlen Basket Ligi. Już dziś od samego rana treningi rzutowe, trochę ruchu i rozciągania a na koniec nie zabrakło także czasu na zajęcia i rozmowy z niezawodnym Norikiem Koczarianem, co dało się zobaczyć w relacjach na naszych Social Mediach. W rozmowach między zawodnikami czuć było niezwykle pozytywną energię przed pojedynkiem z Dzikami. Były wspominki z meczów, były ciekawostki, a przede wszystkimi – informacje o przeciwnikach. Przypomnijmy nieświadomym: nie była to oczywiście pierwsza wizyta Sokoła na hali „Koło” w Warszawie. Ostatni raz meldowaliśmy się tam końcem kwietnia ubiegłego roku, kiedy jeszcze piękna historia awansu była w trakcie tworzenia. Każdy zawodnik Sokoła był świadomy tego zadania, które czekało na niego w stolicy: Zagrać to co potrafimy, by nasza koszykówka stała w tym spotkaniu na najwyższym poziomie. Pozostało tylko rozpocząć walkę o pierwsze zwycięstwo w tym sezonie.

Pierwsze piątki:

Sokół: Sanders, Berzins, Młynarski, Kemp, Szczypiński

Dziki: Green, Coleman, Szlachetka, Little, Mcglynn

Pierwsze 20 minut dla Sokoła

Spotkanie rozpoczęło się od trafionego rzutu Kacpra Młynarskiego i bez wątpienia był to dobry znak. W tym sezonie o takim zespole jak Dziki Warszawa tabela mówi nam jasno: w żadnym momencie nie można dopuścić do rozkojarzenia na parkiecie. W pierwszych 10 minutach liderem Sokoła Łańcut okazał się wchodzący z ławki Tyler Cheese. Były reprezentant uniwersytetu na Florydzie zdobył 7 punktów w tej części spotkania, trafiając 3 z 4 oddanych rzutów, z czego raz zza łuku. Sokół próbował oddawać rzuty za trzy, lecz 20% skuteczności po pierwszej kwarcie wskazywało, że „demony zza łuku” dalej siedzą w głowach naszych zawodników. Druga kwarta potwierdziła, że dziś to właśnie Tyler Cheese jest w niesamowitej formie. Skuteczna obrona oraz zdecydowana poprawa zza łuku pozwoliła nam uciec z wynikiem do końca pierwszej połowy. Cheese uzbierał 15 oczek na swoim koncie w pierwszej połówce, a podglądający formę swojego kolegi Corey Sanders spełniał się w roli rozgrywającego, rozdając 3 asysty. Dwie trójki na koniec kolejno Coreya oraz Struskiego dały nam odpowiedź: Dziki 36, Sokół 41. Hej! Sokół rzucił 9 trójek w pierwszej połowie!

Początek trzeciej kwarty, Slytherin dochodzi do głosu!

Wydaje się, że kolejne 10 minut tego spotkania lepiej rozpoczęli gospodarze, wspierani przez własnych kibiców. Skuteczne akcje Szlachetki (który dziś miał prawdziwy dzień konia, czapki z głów!) oraz Colemana sprawiły, że na tablicy wyników mieliśmy 43:46. Wówczas do głosu doszedł dobrze nam znany Mateusz „Snake” Szczypiński, któremu Tiara przydziału ewidentnie dobrała Slytherin jako dom w Hogwarcie. Ten uczeń słynnego Salazara Slytherina, przez niecałe 1,5 minuty zdołał trzykrotnie trafić zza łuku, momentalnie powiększając przewagę naszego zespołu. Mimo, wydawać by się mogło tragicznej pozycji rzutowej, piłka po kontakcie z jego ręką wędrowała jak zaczarowana do metalowej obręczy, powiększając przewagę Sokoła do 10 punktów! Linia zza łuku przestała być problemem, ponieważ chwilę później na parkiecie pojawił się ponownie Cheese i od razu przypomniał o sobie rozśpiewanym i głośnym kibicom Dzików Warszawa dokładając kolejną trójkę. Końcówka tej kwarty jednak nie po naszej myśli, a Dziki za sprawą Dominica Greena doszły nas na 6 punktów.

Znów horror w końcówce

Wiadome już było, że przed nami zagryzanie paznokci i kolejny horror w czterech aktach. Budujące trzy poprzednie kwarty jeszcze bardziej pobudziły Sokół do walki o końcowe zwycięstwo. Na początku czwartej odsłony Corey Sanders pokazał dwukrotnie, jak skutecznie wjeżdżać pod kosz, zdobywając punkty ze swoich popisowych akcji. Niestety wszyscy oglądający zmagania PLK wiedzą, że nie ma serii idealnych. Dziki pod wpływem dopingu kibiców, a przede wszystkim naszych błędów i nonszalancji w ataku, potrafili się podnieść na nieco ponad trzy minuty do końca, redukując stratę do 3 punktów. A na koniec ich runu piękna akcja Szlachetki 3+1 i z pewnego prowadzenia, zrobiła się nerwówka i różnica jednego posiadania. Na nasze szczęście cały czas na posterunku Sokoła był Sanders, który brał ciężar gry na siebie, dzięki czemu na półtorej minuty do końca prowadziliśmy 68:71. Ah te jego rzuty z okolic linii rzutów osobistych! Niezwykle ofiarna gra w defensywie pomogła utrzymać prowadzenie, a chwile później przy rzucie zza łuku faulowany był Młynarski. Na 40 sekund do końca drużyna Marka Łukomskiego miała 4 punkty przewagi i wszystko w swoich rękach. Wydawało się, że nic się już nie zmieni, jednak na 11 sekund do końca Little, z niemożliwej pozycji, w sobie tylko znany sposób, trafił za trzy. Piękny rzut i niestety celny. Pozostał tylko punkt różnicy oraz posiadanie piłki.

Blok nie blok

Wikipedia.

„Blok – Występuje, kiedy zawodnik grający w ataku oddaje rzut lub próbuje wsadu, a obrońca dotyka piłki i tym samym uniemożliwia zdobycie punktu. Jest to zagranie gracza obrony powodujące zmianę kierunku ruchu piłki rzucanej w kierunku kosza w taki sposób, by rzut okazał się niecelny. „

Kluczowa sytuacja miała miejsce po jednym trafionym rzucie osobistym Sandersa. Wówczas z kontrą ruszył Coleman. Wszedł pod kosz, a tam czekał na niego Adam Kemp, który skutecznie i przepisowo zablokował rywala. Arbitrzy wstępnie zaliczyli punkty, a przy sprawdzaniu decyzji nie mieli dobrego widoku z kamery, by skutecznie osądzić, dlatego podtrzymali decyzję. Ale nie trzeba było wcale mieć dobrego widoku z kamery – wystarczyło tylko patrzeć na tą akcję z dowolnego miejsca na hali, by wiedzieć, że ten blok był poprawny. Na dowód poniżej wrzucamy film z tej akcji.

autor: SuperBasket

W takich okolicznościach Sokół stracił szansę na zwycięstwo w podstawowych 40 minutach. Po wznowieniu gry akcje solo próbował przeprowadzić jeszcze Sanders, ale 3 sekundy to było za mało, na dotarcie pod kosz Dzików i musieliśmy rozegrać drugą dogrywkę w tym sezonie. Back – to – back!

Druga przegrana dogrywka w sezonie

Chociaż głowy już był zupełnie gdzie indziej, to zawodnicy Sokoła wyszli na tą dogrywkę jak po swoje. Piękny pokaz siły ofensywnej z obu stron (lub, jak to mogą nazwać specjaliści: defensywnej niemocy) na początku dogrywki, bodajże 5 celnych rzutów Sokoła i 6 celnych rzutów Dzików. Ale starczyło nam sił tylko na dwie minuty. Skuteczna gra pod własną obręczą zaowocowała powiększaniem przewagi w zespole Dzików. Jeszcze nadzieje w nas trysnął Tyler Cheese, trafiając na 87:84, lecz późniejsze błędy w obronie i niemoc strzelecka w ataku spowodowała że ulegliśmy w wyjazdowym starciu Dzikom 93:85

Podopieczni Łukomskiego trafiali dziś ze skutecznością aż 40% za trzy, lecz to nie wystarczyło by poskromić mające dziś wyraźnie słabszy dzień Dziki Warszawa. Zdecydowanie problemem była gra pod koszem, ponieważ Dziki zdołali zebrać aż 16 piłek pod naszą obręczą. Po raz kolejny problem z faulami miał Adam Kemp, ale pozytywnie należy wyróżnić Tylera Cheese, który był dziś dosłownie wszędzie!

Statystyki zawodników:

Dziki Warszawa: Green 19, Mcglynn 19, Little 18, Szlachetka 18, Coleman 9, Aleksandrowicz 8, Bartosz 2

Sewertronics Sokół Łańcut: Cheese 27, Sanders 17, Szczypiński 11, Berzins 11, Młynarski 10, Kemp 4, Struski 3, Faye 2

Z poziomu parkietu

Drużyna z Warszawy postawiła bardzo twarde warunki w defensywie, my próbowaliśmy trochę zbyt często akcji indywidualnych, a to po prostu nie siedziało. Dziki szły z kontrą, trafiali zza łuku, tak jak Szlachetka w akcji 3+1, co było bardzo ważnym dla nich momentem. Niestety wracamy do Łańcuta bez zwycięstwa i przełamania – powiedział na gorąco po spotkaniu Mateusz Szczypiński.

278567792_7535958449809778_6206965200454331118_n

SOKOLIM OKIEM NA MECZ: POJEDYNEK Z BENIAMINKIEM, SOKÓŁ PODBIJE WARSZAWĘ? SOKOLIM OKIEM NA MECZ:

Mecze Sokoła z Dzikami Warszawa to dla naszych kibiców chleb powszedni. Jednak tym razem spotkanie odbędzie się w zdecydowanie nowym środowisku, ponieważ w Orlen Basket Lidze. Beniaminek tego sezonu świetnie zaprezentował się w początkowych starciach i na własnej hali będzie chciał podtrzymać formę. Pytanie, czy Sokół przezwycięży swoją serię porażek?

 

Było tak blisko u siebie..

Na własnej hali, która była wypełniona po brzegi, podopieczni Marka Łukomskiego mieli bardzo wielką szansę przełamać się po trzech porażkach z rzędu. Oczywiście szerzej o tym meczu pisaliśmy w naszym podsumowaniu, lecz nie sposób nie wspomnieć o nim teraz. Walka do samego końca zwieńczona rzutem na dogrywkę Tylera Cheese’a. Jednak dodatkowe 5 minut lepiej wykorzystali goście z Zielonej Góry. Mimo szans na ostatnie rzuty dające zwycięstwo, znów zabrakło jakiegoś elementu. Jedno jesteśmy pewni, Sokół z pełną kadrą pokazał, że może powalczyć o pełną pulę. 

Nie możemy sobie zarzucić nic w temacie walki, ponieważ jedna akcja decydowała o tym, czy wygramy, czy przegramy. Tak naprawdę statystyki są zbliżone, więc tutaj decydowały szczegóły. Nie zaczęliśmy sezonu tak, jak chcieliśmy, ale nie opuszczamy głów, przed nami jeszcze wiele spotkań. W końcu znajdziemy tę zwycięską ścieżkę i Sokół zacznie wygrywać – powiedział po meczu Marcin Nowakowski

To nie pierwsze starcie z Dzikami

Każdy kibic, który jest z Sokołem związany nieco dłużej, pamięta starcia Sokoła z Dzikami na pierwszoligowych parkietach. Mecze sezon w sezon były bardzo wyrównane, ale teraz chcemy przytoczyć starcie już w fazie pucharowej, które miało miejsce w tym pamiętnym sezonie, okraszonym awansem do Orlen Basket Ligi.

Sokół Łańcut – Dziki Warszawa 3:2

Sokół – Dziki 83:80

Sokół – Dziki 64:76

Dziki – Sokół 85:58

Dziki – Sokół 62:66

Sokół – Dziki 92:54

Starcie ćwierćfinałowe, które przyprawiło wielu naszych fanów i siwe włosy, ponieważ nie brakowało dramaturgii. Przy stanie rywalizacji 1:2 oraz po tak fatalnym meczu nr 3, wielu obawiało się, czy nie dojdzie do niespodzianki. Na szczęście przyszło opamiętanie i poprawa, mimo słabszego początku. Jak się później skończyło, każdy pamięta. Nawiązujemy do tego spotkania, ponieważ Sokół pokazał wówczas, że w każdym momencie można się podnieść, a teraz potrzebujemy takiego momentu w Warszawie.

Beniaminek zaskakuje, Dziki są aż tak mocne?

Bez wątpienia warszawski zespół jest zaskoczeniem na początku tego sezonu. Po czterech rozegranych spotkaniach mają na swoim koncie 3 zwycięstwa i tylko jedną porażkę. Plasuje ich to w top 6 ligowej tabeli. Jeszcze po pierwszym spotkaniu można było przypuszczać, iż Stal Ostrów może zlekceważył beniaminka. Jednak kolejne dwa spotkania, a w szczególności wygrane derby z Legią pokazały, że Dziki mogą zawojować w tym sezonie. Dobrze zbudowany skład pozwala im myśleć o spokojnym utrzymaniu oraz walkę w środku tabeli, lub kto wie, może i wyżej. Jeśli chodzi o ich kadrę, należy uważać tak naprawdę na całą pierwszą piątkę (średnie statystyki po 4 meczach):

Dominic Green: 13.8 punktów oraz 5.8 zbiórek

Nicholas McGlynn: 13 punktów oraz 6.3 zbiórek

Matthew Coleman: 12.5 punktów oraz 5.5 asyst

Mateusz Szlachetka: 12 punktów oraz 3.3 asyst

Emmanuel Little: 11 punktów oraz 11.5 zbiórek

Dziski Warszawa – Sewertronics Sokół Łańcut

Kiedy? 19.10.2023, o 17:30

Gdzie? Warszawa, hala sportowa „Koło”

Transmisja? Polsat Sport Extra

 

Autor: Patryk Popiołek

DSC_6669

Sokolim Okiem Po Meczu: Co za mecz, co za emocje. Sewertronics Sokół Łańcut przegrywa po dogrywce

Niestety po świetnym spotkaniu Sokół po raz czwarty w tym sezonie musiał uznać wyższość rywala. Pełno dramaturgii, pełno zaangażowania, pełna ławka, pełna hala kibiców, a jednak znów czegoś zabrakło. W starciu z Zastalem Zielona Góra do wyłonienia zwycięzcy potrzebna była dogrywka. Mimo niezwykłej dramaturgii i swoich okazji to goście wygrali ostatecznie 89:88.

Niemrawy początek Sokoła

Wydawało się, że przy pełnej hali oraz niesamowitym starciu od samego początku Sokół wejdzie na najwyższe obroty. Jednak pierwsze punkty zdobywali goście, a mianowicie debiutujący Darious Hall. Różnica kilku punktów utrzymywała się przez pierwsze minuty, lecz potem Zastal zdecydowanie odskoczył, ponieważ po 10 minutach na tablicy wyników było 16:28.

Druga kwarta zaczęła się również nie po naszej myśli. Akcje Lewandowskiego, Grosselle’a sprawiły, że ekipa z Łańcuta przegrywała już 16 oczkami.Sygnał do ataku dał Correy Sanders, trafiając za trzy, ale również świetnie wchodząc pod kosz. Sokół przełamywał swoją niemoc zza łuku. Dokładność w defensywie i zaangażowanie pozwoliły na zmniejszenie straty tylko do dwóch punktów.

Trzecia kwarta na remis, pierwszy raz w tym sezonie

Dla Sokoła w tym sezonie zmorą była kwarta numer trzy. Szczególnie widzieliśmy to w starciach z Anwilem oraz Startem. W tym spotkaniu padł remis 18:18. To znak, że zdecydowanie szersza ławka pozwala na walkę na całym dystansie. Początek tej części znów na minus, lecz potem Mateusz Szczypiński pokazał, z czego słynie, trafiając dwie trójki z rzędu. Na nieco ponad minutę do końca za sprawą dwóch trafionych rzutów osobistych Tylera Cheesa, Sokół doprowadził do remisu 60:60. Co prawda ostatni akcent należał do świetnego w tym meczu Musicia, to wynik 60:62 zwiastował nam mnóstwo emocji na końcówkę.

Dramaturgia do ostatnich sekund i ostatniego rzutu..

Ostatnia kwarta to już istna walka na całego. Początek, tak jak w każdej kwarcie, należał do Zastalu. W pewnym momencie zdołali zbudować sobie przewagę nawet 8 punktów. Jednak potem do głosu doszli gospodarze. 9 oczek z rzędu sprawiły, że Sokół wyszedł na prowadzenie po raz pierwszy w tym spotkaniu 75:74.

Na 6 sekund do końca Zastal idealnie wykorzystał timeout, dlaczego? Washington wznawiając z autu, wrzucił piłkę bezpośrednio nad kosz. Darious Hall tylko czekał na to zagranie i zakończył to layupem. Gdy zostało tylko 5 sekund do końca, dwa rzuty wolne wykorzystał Cheese. 2 sekundy później to Sokół miał piłkę za linią boczną. Na tablicy wyników było 79:81. Było wystarczająco czasu, aby przygotować pozycję pod zwycięski rzut za 3 punkty. Tak też się stało, lecz Berzins nie trafił zza łuku, jednak gdy piłka odbiła się od obręczy najwyżej wyskoczył Tyler Cheese, który dobił wraz z końcową syreną. Po analizie sędziów wszystko było jasne – mamy dogrywkę!

Ostatnie 5 minut, nie dla Sokoła

Całą dogrywkę, tak jak ostatnie minuty czwartej kwarty, wszyscy kibice oglądali na stojąco. Cios za cios i wyrównana gra do samego końca. Na dokładnie minutę oraz cztery sekundy do końca Sokół prowadził 88:87. Wydawało się, że wszystko ma w swoich rękach. Po kolejnym błędzie w ataku Sandersa, decydujący cios dla tego spotkania zadał Washington – 88:89. Mimo że potem Sokół oddał jeszcze dwie próby za trzy, były one nieskuteczne.

Czego zabrakło?

Można szukać przyczyn tej porażki w skuteczności w kluczowych momentach, czy to w prostych layupach, czy rzutach wolnych. Dziś nieco lepiej wyglądała forma rzutowa za trzy punkty (30% skuteczności). Jednak te decydujące próby, które mogły dać zwycięstwo zarówno przed dogrywką, jak i podczas niej, nie wpadły. W dodatku pod koniec 4. kwarty parkiet musiał opuścić Faye, a początkiem dogrywki straciliśmy Kempa, obu ze względu na limit przewinień. Na pewno pełna ławka i możliwość rotowania podczas spotkania pokazują, że Sokół może rywalizować o zwycięstwo. Niestety nie udało się wygrać u siebie pierwszego meczu w tym sezonie, następna szansa już w czwartek.

Okiem trenera

Mieliśmy rzut na zwycięstwo Berzinsa. W dodatku zespół, który doprowadza do dogrywki, jest na fali wznoszącej i często wygrywa taki mecz. My niestety mimo tego wyrównania dziś przegraliśmy. Szkoda, że w końcówce nie mogliśmy korzystać z naszych wysokich graczy. Kolejny mecz w tym sezonie i większość zasłon stawianych przez Adama Kempa to faule w ataku. Musimy to przeanalizować, ale oczywiście to są już detale. Szkoda, że nie wykorzystaliśmy swoich szans – powiedział Marek Łukomski

Statystyki zawodników

Sokół: Cheese 21, Sanders 18, Faye 11, Berzins 11, Szczypiński 9, Młynarski 7, Kemp 6, Struski 3, Nowakowski 2

Zastal: Musić 25, Groselle 18, Hall 12, Lewandowski 11, Woroniecki 11, Wójcik 5,  Washington 3, Hepa 2

Autor: Patryk Popiołek

dfsdbn

SOKOLIM OKIEM NA MECZ: ZASTAL ZIELONA GÓRA

NA HORYZONCIE: ZASTAL ZIELONA GÓRA

Doskonale zdajemy sobie sprawę z tego, jakie problemy miała ostatnio drużyna z Zielonej Góry. Teraz z nowym sponsorem oraz pozyskanymi nowymi nazwiskami będą groźni i nieprzewidywalni. Nasz Sokół nastawiony jest na walkę tylko o zwycięstwo, ponieważ gdzie indziej wygrać po raz pierwszy, jak nie w domu?

 

Bolesna porażka ze Startem Lublin

Podopieczni Marka Łukomskiego wrócili na tarczy z hali Globus w Lublinie. Nie możemy szukać usprawiedliwień kolejnej porażki, lecz nie sposób nie wspomnieć o tak wielkich brakach kadrowych. Trener miał do dyspozycji jedynie 7 zawodników w rotacji, z czego Biram Faye nie był jeszcze do końca zdrowy i zagrał nieco ponad 10 minut. Mimo że dwie kwarty były naprawdę wyrównane i do połowy mieliśmy rezultat 45:43 dla Startu.

Sytuacja diametralnie zmieniła się w trzeciej kwarcie, kiedy gospodarze trafiali niemalże wszystko zza łuku, bardzo szybko budując swoją przewagę. Z powodu braku rotacji większość graczy Sokoła odczuwała trudy i intensywność tego spotkania. Nie ma też co ukrywać, że skuteczność była bardzo słaba szczególnie zza łuku. 4 trafione rzuty na 22 oddane próby, co daje nam tylko 18% skuteczności. W samej drugiej połowie Sokół zaliczył 0/12 niecelnych rzutów.

Z obozu rywala, Zastal wzmocniony

Wszyscy kibice oraz fani klubu z Zielonej Góry z dużą euforią przyjęli informacje o tym, że Stelmet SA znów został sponsorem tytularnym. Oficjalnie na stronie PLK w składzie Zastalu znaleźli się Kamaka Hepa oraz Darious Hall, którzy jak do tej pory oglądali mecze z trybun. Dodatkowo nasz niedzielny rywal poinformował o kolejnym wzmocnieniu – jest nim Amerykanin James Washington, który sporo czasu spędził na polskich parkietach. Po trzech rozegranych spotkaniach przyjezdni mają na swoim koncie 3 porażki, a teraz po wzmocnieniach mogą być dość nieprzewidywalni.

Na pewno po stronie Zastalu należy zwrócić uwagę na trzech zawodników, którzy stanowili niejako o sile zespołu przed dołączeniem Halla i Kamaki. Tak prezentują się ich średnie statystyki po 3 rozegranych spotkaniach:

Novak Musić: 18.3 punktów, 4.3 zbiórki i 6.3 asyst na mecz

Marcin Woroniecki: 12 punktów, 2.3 zbiórki i asysta na mecz

Paweł Kikowski: 11.7 punktów, 2 zbiórki i 1 asysta na mecz

 

Jak Sokół radził sobie z Zastalem w ostatnim sezonie?

Zastal Zielona Góra – Sokół Łańcut 72:81

Sokół Łańcut – Zastal Zielona Góra 86:74

Pierwsze zwycięstwo?

Po rozmowach ze sztabem oraz trenerem ku uciesze kibiców praktycznie wszyscy zawodnicy sokoła będą dostępni do gry na spotkanie z Zastalem. Nie możemy być pewni jedynie formy niektórych graczy, ponieważ przymusowy rozbrat z koszykówką nigdy nie jest dobry. Na pewno na parkiecie zobaczymy już Marcina Nowakowskiego, Filipa Struskiego, czy Birama Faye. Kiedy rotacja będzie możliwa i całkiem spora, jak najbardziej możemy rywalizować i walczyć o zwycięstwo. Mecz u siebie w ostatnim sezonie był bardzo udany, pytanie, czy uda się to powtórzyć?

Okiem trenera

Jeśli nie wydarzy się nic nieoczekiwanego, to po raz pierwszy w tym sezonie powinniśmy wystąpić w komplecie. Po urazie do treningów powrócili Marcin Nowakowski i Filip Struski. Po anginie do normalnych treningów wrócił również Biram Faye. Chciałoby się powiedzieć, że w końcu wszyscy zdrowi i gotowi, szykujemy się do meczu z Zastalem – możemy usłyszeć od zadowolonego Marka Łukomskiego.

Autor: Patryk Popiołek

DSC_5026 (1)

SOKOLIM OKIEM PO MECZU: BRAK PRZEŁAMANIA, PRZEGRANA W LUBLINIE

BRAK PRZEŁAMANIA, PRZEGRANA W LUBLINIE

Niestety nie zaliczymy tego niedzielnego popołudnia do udanych. Mimo dobrego początku spotkania, to Polski Cukier Start Lublin wygrał ku uciesze własnych kibiców. Mała rotacja w składzie oraz brak skuteczności sprawiają, że Sokół nadal pozostaje bez zwycięstwa w tym sezonie. Jednak już za tydzień kolejny mecz, kolejna okazja do walki!

 

PUNKT ZA PUNKT, WYRÓWNANA PIERWSZA POŁOWA

W porównaniu do ostatnich dwóch spotkań w Orlen Basket Lidze wydawało się, że Sokół bardzo dobrze wszedł w trudy tego meczu. Wszystko za sprawą duetu, który stworzyli Tyler Cheese oraz Janis Berzins. Duża skuteczność dała prowadzenie 10:2, lecz nie udało się tego zbyt długo utrzymać. Bez wątpienia skuteczna gra obu tych zawodników pozwoliła utrzymać nieznaczne prowadzenie do końca pierwszej kwarty.

Drugą rozpoczęliśmy od 5 punktów Młynarskiego w odstępie dosłownie kilkudziesięciu sekund. Prawie cała druga tura, tak jak i pierwsza, stała pod znakiem wyrównanej walki, punkt za punkt. Nieciekawie zaczęło się robić na 1:50 do końca, ponieważ w efektownym stylu zza łuku trafił Durham. To sprawiło, że Sokół musiał odrabiać już siedem oczek straty. Ostatecznie po 20 minutach na tablicy widniał wynik 45:43 dla gospodarzy.

Do przerwy na parkiecie najlepiej spisywał się Kacper Młynarski, który zdołał zgromadzić na swoim koncie 13 punktów. Mimo że skuteczność rzutowa nie wyglądała źle (61% z gry), to ciągle „nie siedziało” zza łuku.

 

Reklama Partnera:

FESTWIAL TRÓJEK ZE STRONY STARTU

Kluczowym momentem tego spotkania okazała się trzecia kwarta. Mimo że Sokół miał tylko dwa punkty straty po 20 minutach, to po przerwie Start Lublin odnotował świetną serię rzutów zza łuku. Dokładnie do kosza wpadło 6 trójek, co pozwoliło znacznie odskoczyć i zbudować sobie przewagę. Bardzo szybko, bo już po 2 minutach trzeciej kwarty Start był na 10-punktowym prowadzeniu.

Błędy w obronie oraz większa ilość strat sprawiła, że po 30 minutach spędzonych na parkiecie w hali Globus mieliśmy rezultat 76:63. Bez wątpienia początek kwarty 3. to był punkt zwrotny tego spotkania, który sprawił, że nasi zawodnicy mieli bardzo ciężko o powrót do wyniku.

OSTATNIA KWARTA, KONTROLA RYWALA

Gdy do rozegrania pozostało 10 minut, Sokoły traciły do rywala 13 oczek, natomiast po zakończonym spotkaniu ta strata wzrosła do 16. Start Lublin skutecznie bronił dostępu do własnego kosza, raz po raz dokładając kolejne punkty.

BRAK PRZEŁAMANIA

Niestety zamiast trzeciego z rzędu zwycięstwa Sokoła nad Startem Lublin, to nasz dzisiejszy rywal zanotował trzecią wygraną w tym sezonie. Gospodarze podtrzymali dobrą formę, dzięki czemu pozostaną na podium Orlen Basket Ligi. Zdecydowanie dziś zabrakło rotacji i szerokiej ławki, co mocno utrudniło równorzędną rywalizację w hali Globus. Nadal należy popracować nad skutecznością zza łuku, dziś to tylko 18% (4/22). Sokół jest jedną z trzech drużyn, które jeszcze w tym sezonie nie odniosły zwycięstwa (należy wymienić jeszcze Zastal oraz GTK). Już za tydzień idealna okazja do rewanżu przed własną publicznością. Do Łańcuta zawita Zastal.

JAK PUNKTOWALI?

Sewertronics Sokół Łańcut: Kemp 17, Cheese 16, Młynarski 14, Berzins 13, Sanders 12, Szczypinśki 7, Faye 4

Polski Cukier Start Lublin: O’reilly 18, Durham 17, Wade 17, Put 16, Benson 13, Pelczar 8, Krasucki 5, Garbić 3, Karolak 2

 Autor: Patryk Popiołek

Reklama Partnera: