artur-800x445

KOLEJNY WYCHOWANEK COMBINE ACADEMY W SOKOLE! WITAMY ARTURA ŁABINOWICZA!

Z ogromnym entuzjazmem witamy Artura Łabinowicza w szeregach Muszynianka Domelo Sokół Łańcut! Ten wszechstronny zawodnik, urodzony w 1997 roku w Stanach Zjednoczonych, jest żywym przykładem globalnego rozmachu koszykówki i unikatowego połączenia amerykańskiego stylu gry z polskimi korzeniami.

Łabinowicz, z polskimi rodzicami z Dolnego Śląska, wychowywał się w USA, ale zawsze pielęgnował swoje polskie dziedzictwo, co przekłada się na jego niepowtarzalny styl na parkiecie. Jego początki w koszykówce, rozpoczęte w USA, są fundamentem jego imponującej techniki i rozumienia gry. Rozpoczynając od Coastal Carolina Chanticleers, Artur szybko udowodnił swoje umiejętności, ustanawiając rekord rozegranych meczów w debiutanckim sezonie. Jego kolejny etap edukacji i rozwoju w koszykówce to Uniwersytet Evansville, gdzie średnio zdobywał 7.3 punktu na mecz, będąc ważnym elementem drużyny.

Przed studiami, Łabinowicz rozwijał swoje umiejętności w Combine Academy, gdzie miał okazję współpracować i występować w jednej drużynie z… Tylerem Cheese. Z resztą, popatrzcie na to zdjęcie, które znaleźliśmy w odmętach internetu 🙂

https://www.instagram.com/p/86qSn9oX7_/?fbclid=IwAR2xmOQCpAkVIyE5cE-7ha3CNCE8SjMzgnhnik3gloyujQP6g_J4olzPopY

Następnie Artur przeniósł się do Polski, chcąc sprawdzić swoje umiejętności na europejskich parkietach. Jego czas w Śląsku Wrocław (2020, 1 spotkanie), mimo że krótki, był ważnym etapem w jego karierze. W Weegre AZS Politechnice Opolskiej (2020/2021) notował średnio niecałe 12 punktów oraz 4.2 zbiórki w 25 meczach.

Powrót do Stanów zaowocował występami w G-league. Został wybrany z 19. numerem draftu przez Iowa Wolves, miał również okazję występować w Capital City Go-Go, rezerwach Washington Wizards. W tym okresie, za wielką wodą rozegrał 4 spotkania, spędzając średnio 8,5 minuty na parkiecie zdobywając średnio 2 pkt na mecz. Jego ambicje dotarły nawet do prestiżowej ligi Big3, gdzie mierzył się z takimi gwiazdami jak Joe Johnson czy Nate Robinson.

Jednak to w Żaku Koszalin Artur naprawdę rozwinął skrzydła, zdobywając średnio 19.4 punktu i 6.2 asysty na mecz w 25 spotkaniach. To tam udowodnił, że jest gotowy na wyższe wyzwania, co zwróciło uwagę klubów ekstraklasy, w tym King Wilki Morskie Szczecin, gdzie ostatnio występował.

W Muszynianka Domelo Sokół Łańcut, Łabinowicz ma szansę stać się kluczową postacią. Jego doświadczenie międzynarodowe, połączone z umiejętnościami i determinacją, dają naszej drużynie nową dynamikę i możliwości. Z niecierpliwością oczekujemy na to, jak jego talent wpłynie na nasze kolejne spotkania i sukcesy na parkiecie!

Witamy Artura w zespole i życzymy mu wielu spektakularnych występów w naszych barwach!

nigeria-3-gty-er-210723_1627077530745_hpEmbed_6x7_992

NOWY ZAWODNIK MUSZYNIANKA DOMELO SOKOŁA! PRZEDSTAWIAMY IKE NWAMU.

Ike Nwamu to doświadczony 30 letni Amerykanin o wzroście 1.96m, pochodzenia Nigeryjskiego, reprezentujący barwy Nigerii na arenie międzynarodowej. Nominalnie gra na pozycjach 1/2 ale dzięki swojej wszechstronności może występować także jako skrzydłowy. Ten sezon rozpoczął w SLUC Nancy, drużynie zajmującej obecnie 6 miejsce w lidze LNB Pro A – najwyższej klasie rozgrywkowej we Francji, w której rozegrał 12 spotkań, spędzając na parkiecie średnio 11,4 minut na mecz i zdobywając 3,5 punktu. Jego rekord w tej kampanii to 17 punktów w 21 minut, przy skuteczności 62,5% zdobyty przeciwko Roanne, 23 września 2023r. Znacznie lepiej wyglądały jego statystyki w poprzednim sezonie, także w Nancy, kiedy to rozegrał 19 spotkań, a popis jego umiejętności mogliśmy zobaczyć w meczu przeciwko Le Portel, w którym to zdobył 18 punktów, zebrał 4 piłki i miał 2 asysty.

Ike w swojej karierze rozegrał 5 spotkań w lidze greckiej (2017-2018), a także zaliczył krótki epizod w barwach Ironi Hai Motors Nes-Ziona (Izrael), kiedy to był zakontraktowany by pomóc tej ekipie w awansie do EuroCupu (2021/2022). Mimo wysiłków Ike, Ironi Hai nie sprostali FC Porto w finale kwalifikacji i przegrali 70-79, a sam IKE spędził na parkiecie 32 minuty, zdobywając 19 punktów. Ma za sobą także występy w BC Samara (Rosyjska Superliga 1) w których barwach rozegrał łącznie 25 spotkań (2022-2022) zdobywając średnio 17,4 punktu, 3 zbiórki, 3 asysty, 2 przechwyty, na skuteczności 50% za 2 i 40% za 3. Samara w 2021 roku zgarnęła tytuł ligowy, a Ike był jej najlepiej punktującym zawodnikiem, został także wybrany najlepszym graczem zagranicznym i zgarnął tytuł dla najbardziej widowiskowego zawodnika.

Szerszej publiczności dał się poznać podczas meczu przed Igrzyskami Olimpijskimi 2021, kiedy to Nigeria zaskakująco pokonała USA 90-87. Mecz ten w kraju Super Orłów porównywalny jest do naszego słynnego remisu na Wembley, a Ike (wraz z kolegami) w 19 minut spędzonych na parkiecie zdobył 13 punktów i zatrzymał Kevina Duranta i Jaysona Tatuma na skuteczności 30%. Warto zaznaczyć, że dla tego pierwszego, była to pierwsza porażka (na ten czas rekord 39-0) w barwach Dream Teamu. Niestety, mimo świetnej gry, Nigeryjczycy nie pokazali się za dobrze na Igrzyskach, przegrywając kolejno z Australią, Niemcami i Włochami i odpadając z turnieju, a sam Nwamu spędzał na parkiecie średnio 10 minut nie odgrywając większej roli w zespole Mike’a Browna.

Urodzony w Los Angeles Ike był jednym z prospectów High School typowanych nawet do top10 draftu NBA. Po szkole średniej w latach 2011-2016 rozegrał 4 pełne sezony w NCAA. W swoim seniorskim roku reprezentował barwy UNLV, grając przez cały sezon m.in. z reprezentującym obecnie barwy Dallas Maverics Derrickiem Jonesem, czy znanym z polskich parkietów Stephenem Zimmermanem. Zachwycił amerykańskich kibiców swoją siła a zarazem i zwinnością, a także (co chyba najważniejsze) dbaniem o swoje ciało, rozsądnym dobieraniem ćwiczeń i skrupulatnością na treningach. Od najmłodszego rozwijał nie tylko swoje umiejętności koszykarskie, ale także dbał i dobierał odpowiednie przeciążenia dla swojego organizmu korzystając z indywidualnych treningów. Jego podejście zostało zauważone w raportach scoutów przed niedocenianym i bardzo mocnym draftem 2016, w którym to Ike niestety (albo i na szczęście dla Sokoła) nie został wybrany. Dzięki profesjonalnemu podejściu nie przydarzyły mu się w trakcie kariery żadne dłuższe kontuzje.

Po Collegu wybrany został do G-League (liga partnerska NBA) z 22 numerem draftu w pierwszej rundzie, do siostrzanej drużyny Miami Heat – Sioux Falls Skyforce, gdzie w ciągu dwóch sezonów rozegrał 94 spotkania, grając u boku m.in. Tonyego Mitchella, Juancho Hernangomeza i Malika Beasleya. W kolejnych latach reprezentował Wisconsin Herd i Fort Wayne Mad Ants (sezon 2018-2019) a także Northern Arizona Suns (2019-2020). Z okresu na zapleczu NBA może pochwalić się 172 rozegranymi spotkaniami ze średnią 26 minut na spotkanie, w tym 12 punktów przy 42% skuteczności, 2 celne trójki na mecz (przy 35% skuteczności), 3 zbiórki, 2 asysty i 1 przechwyt.
Ike wystąpił także w 6 meczach ligi letniej NBA reprezentując barwy Miami Heat, co zaowocowało krótkim kontraktem od Milwaukee Bucks, w których to jednak nie wystąpił na parkietach NBA.

„Ike to zawodnik o niesamowitej kulturze pracy i zaangażowaniu. Wiemy, że był niezadowolony ze swojej roli w Nancy i chce pełnić kluczową rolę w zespole. Jesteśmy podekscytowani, że będzie mógł występować na parkiecie razem z Terrellem Gomezem i Tylerem Cheesem, bo znacząco wzmocni to naszą siłę w ataku, a także poprawi nasze mankamenty w obronie. Negocjacje transferowe przebiegały szybko i sprawnie, a sam Ike wykazał się podczas nich niespotykanym profesjonalizmem i spodobał mu się plan na nasz zespół.” – komentuję prezes Muszynianka Domelo Sokoła Łańcut Bartłomiej Detkiewicz, dodając, że cały czas sondujemy rynek i to nie koniec wzmocnień Sokoła na drugą część sezonu.

Ike w Studiu Przedmeczowym!

Nie mogłoby być inaczej! Tym razem nie na żywo, a z nagrania – i nie w dzień meczowy, a w sobotę wieczorem odbędzie się nasze Studio Przedmeczowe, sponsorowane przez Magiczne Dłonie!

W trakcie studia zaprezentujemy pierwszy wywiad z Ike po przylocie do Łańcuta i treningu z drużyną, w którym Patryk Popiołek wypyta go o grę we Francji i pierwsze wrażenia z naszego miasta. Postaramy się także dowiedzieć jak to jest grać przeciwko Kevinowi Durantowi i czym zaskoczy nas w obecnym sezonie! Jeżeli macie ochotę zadać naszemu nowemu zawodnikowi jakieś pytania, to jest to idealny moment – wystarczy, że napiszecie je w komentarzach na facebooku pod postem z linkiem do tego wpisu.

Link do naszego profilu: https://www.facebook.com/PTGSokolLancut/

DSC_6800

SOKOLIM OKIEM PO MECZU: PASMO NIESZCZĘŚĆ SOKOŁA WCIĄŻ TRWA

Niestety Muszynianka Domelo Sokół Łańcut nie rozpoczyna nowego roku od zwycięstwa. Na własnej hali drużyna Marka Łukomskiego uległa aktualnym mistrzom Polski – Kingowi Wilki Morskie Szczecin – 74:96. Mimo walki nie udało się postawić rywalom, szczególnie po tym, jak Tyler Cheese zszedł kontuzją. Już w niedziele jeszcze cięższy sprawdzian w we Włocławku.

Pozytywna aura, przerwana na parkiecie

Nie ma co ukrywać, że po meczu z WKS Śląskiem Wrocław zarówno kibice, jak i zawodnicy pragnęli rewanżu. Okazja była bardzo dogodna, ponieważ rozgrywaliśmy drugi z rzędu mecz na własnej hali, a do Łańcuta przyjeżdżał co prawda aktualny mistrz, jednak niebędący w optymalnej dyspozycji. W dodatku warto tutaj powiedzieć, że do rotacji wrócili zarówno Michał Kroczak, jak i Młynarski. Kacper grał przeciwko Śląskowi jedynie 5 minut, a teraz już był w pełni dostępny dla trenera. Wszystkie znaki na niebie wskazywały, że powalczymy i postaramy się sprawić niespodziankę, co na pewno poniosłoby całą halę MOSiR. Oczywiście nie trzeba zaznaczać, że kolejny raz żółto-czarne barwy zapełniły miejsca, a doping był niesamowity. Niestety Sokół ciągle ma problemy kadrowe. Fakt, wrócił Kroczak i Młynarski, lecz nie było ciągle naszego drugiego centra – Birama Faye. Przyszło jedynie walczyć na parkiecie, a tego zawodnikom odmówić nie można, jednak po raz kolejny to nie wystarczyło. W dodatku niedługo po starcie tego spotkania wszyscy widzieli, jak utykając do szatni schodzi Tyler Cheese, humory znacznie się pogorszyły, lecz zacznijmy od początku.

Dobre wejście w mecz

Nie ma co ukrywać, że Sokół znacznie poprawił wejścia w spotkania. Od samego początku widać zaangażowanie i skupienie, co teraz też rzucało się w oczy. Sam wynik otworzył Meier, ale chwile potem odpowiedzieli na to Adam Kemp oraz Terrell Gomez z dystansu. Gdy na tablicy obserwowaliśmy wynik 7:9 i był to moment, kiedy przyjezdni ze Szczecina zdołali odskoczyć na 7:15. Na szczęście udało się dość szybko wrócić, a trafione trójki Nowakowskiego oraz ponownie Gomeza napędzały publiczność. Do końca utrzymywał się nieduży dystans, co sprawiło, że po 10 minutach King prowadził 19:23. W trakcie tej pierwszej kwarty problemy miał Tyler Cheese. W pewnym momencie musiał opuścić parkiet, by opatrzeć ranę na nodze (problem czysto kosmetyczny). Wydawało się, że zaraz wróci na pełne obroty, jednak gdy już pojawił się na parkiecie, widać było, że nie czuje się zbyt dobrze. Rozpoczął jeszcze drugą kwartę, ale szybko został zmieniony i powędrował do szatni, utykając. Dla zespołu był to kolejny cios, w rotacji pozostało tylko 7 zawodników.

Wydawało się, że w tym meczu roster będzie nieco szerszy, ale znowu to właśnie krótka ławka okazała się być dużym zmartwieniem. Początek drugiej kwarty to wykorzystanie przez Kinga chaosu, który wdarł się w drużynie Sokoła. Zdecydowanie zejście Tylera mocno wpłynęło na całą drużynę. Po stronie rywala trójki trafiali Matczak, Nowakowski, czy Cuthbertson. Przewaga dość szybko urosła do 11 punktów (25:36). Do przerwy wiele się nie zmieniło, a strata wynosiła 9 oczek.

Druga połowa nie wyglądała lepiej

Po wyjściu z szatni na dzień dobry, a raczej dobry wieczór, pod kosz skutecznie wszedł Udeze, dodatkowo kończąc wszystko wsadem. Niestety widać było problem z wyprowadzeniem piłki, lecz ciężko się temu dziwić, gdy tracimy najważniejszego gracza swojej formacji. Mimo skutecznych akcji m.in. Marcina Nowakowskiego, po niespełna trzech minutach mieliśmy już wynik 37:53. Lekki zryw Sokoła obserwowaliśmy kilka minut później, gdy najpierw akcję 2+1 wykończył wcześniej wspomniany Nowakowski, by później Struski trafił zza łuku. Jednak King doskonale odpowiadał na każdą próbę powrotu – tym razem trójką Cuthbertsona. Gdy nieco później znów zaliczyliśmy serię punktową, zmniejszając stratę do 10 oczek (51:61), Woodson z zimną krwią rzucił zza łuku. Późniejsze chaotyczne próby, a w konsekwencji straty sprawiły, że na ostatnie 10 minut wychodziliśmy ze stratą 17 oczek.

Po zejściu w drugiej kwarcie Cheese’a dowiedzieliśmy się, że nie będzie w stanie kontynuować gry w tym meczu. Wychodząc na ostatnią część Terrell Gomez, czy Adam Kemp mieli w nogach mnóstwo minut. Sytuacja była ciężka, a tylko i wyłącznie seria punktowa mogła jeszcze dać życie Sokołowi. Niestety King skrupulatnie i konsekwentnie wiedział, jak utrzymywać przewagę. Mimo że trójki trafiali Struski, czy Gomez, to momentalnie szła kontra. Skuteczni byli dziś Cuthbertson oraz Woodson. Zespół ze Szczecina nie tylko wiedział, jak utrzymać różnicę, ale także widząc słabnących gospodarzy, powiększał swoje prowadzenie. Na minutę do końca wynik wskazywał 72:91. Pozytywnym akcentem było pojawienie się wychowanków, a więc Patryka Jaźwy oraz Mikołaja Płowego na parkiecie, ten drugi miał nawet okazje oddać rzut z narożnika, lecz spudłował. Ostatnie minuty nie zmieniały obrazu gry, były raczej oczekiwaniem na ostatnią syrenę, po której tablica pokazała 74:96.

Kolejna domowa porażka

Nowy rok oraz nowa rudna zaczyna się od bolesnej porażki z Kingiem. Na pewno najgorszą informacją po tym meczu, jest uraz Cheese’a, który liczymy, szybko wróci do gry. Dziś zdecydowanie zabrakło dokładności, ponieważ Sokół zanotował 21 strat, przy tylko 8 rywala. Widać było również brak Birama Faye, ponieważ Adam Kemp nie był w stanie na przestrzeni całego meczu rywalizować na obręczy (36 zbiórek drużynowo, King miał ich 43). Nieciekawie wyglądała także statystyka asyst (14). Na plus na pewno zaliczymy formę Filipa Struskiego oraz Marcina Nowakowskiego, którzy rzucili kolejno 13 i 12 punktów Kolejny mecz zmagamy się z problemami na ławce, co bardzo negatywnie wpływa na drużynę. Nie możemy też zapominać, że do Łańcuta przyjechała drużyna mistrzów Polski, którzy potrzebowali zwycięstwa jak wody. Nie udało się skutecznie postawić oporu, jednak przed nami cała druga runda, która miejmy nadzieję, będzie lepsza niż pierwsza. Drugi sezon dla ligowych beniaminków zawsze jest najcięższy, dlatego cała drużyna liczy na wsparcie drużyny, szczególnie że na horyzoncie pojedynek z Anwilem.

majstal

Okiem trenera

Na pewno nie tak wyobrażaliśmy sobie wejście w drugą rundę, oczywiście zdając sobie sprawę z kim gramy. Były pewne momenty zrywu, lecz tak klasowa drużyna nie dała sobie wydrzeć zwycięstwa do samego końca. Głównym powodem przegranej w tym meczu jest na pewno liczba strat. Z tych 21 start Szczecin zdobył 36 punktów. Wywierana na nas presja sprawiała, że nie potrafiliśmy dobrze budować akcji, tracąc piłkę. Mamy nad czym pracować, wypadł nam Tyler Cheese, osoba, która mogła sporo pomóc w tym ataku. Nie możemy zagrać meczu w komplecie i to na pewno dla nas problem, będziemy robić coś, by to zmienić – powiedział na pomeczowej konferencji Marek Łukomski.